Kolejna edycja Avangardy - w mojej opinii od kilku lat najlepszego konwentu sezonu - już za nami. Bawiłam się dobrze, chociaż z poprzednich edycji zabrałam do domu znacznie lepsze wspomnienia. Mimo to warszawski konwent wciąż pozostaje na w czołówce mojego prywatnego rankingu.
Lokalizacja
Zdaje się, że w tej kwestii niewielu podziela moją opinię, niemniej, jestem zachwycona kampusem SGGW. W ogromnym budynku każdy mógł znaleźć miejsce na sesję RPG czy partyjkę ulubionej gry; rozległe tereny na zewnątrz zapewniły mnóstwo miejsca na potrzeby rozmaitych pokazów. Dodatkowo na każdym (chyba!) piętrze znajdował się automat do kawy, co niejednokrotnie ratowało mi życie. Wreszcie, dużo łatwiej było mi poruszać się tutaj, niż po znanym nam wszystkim Zespole Szkół im. Agnieszki Osieckiej.
Oczywiście, przeniesienie konwentu na Ursynów miało też swoje słabe strony. Osoby, które, nie zdecydowały się wykupić noclegów w akademikach były zmuszone codziennie dojeżdżać z położonej w sporym oddaleniu szkoły sypialnej. Poza tym, w samym budynku nie było żadnego barku, a konwentowicze musieli ratować się przed śmiercią głodową zamawiając pizzę lub pielgrzymując do sklepiku spożywczego czy którejś z restauracji znajdujących się poza terenem uczelni.
Nie da się ukryć, że z perspektywy oszczędnego uczestnika spoza Warszawy w zeszłym roku było lepiej - nie samym RPG żyje człowiek i czasem trzeba coś zjeść, czy na chwilę przyłożyć głowę do poduszki. Pewnie niejeden z nich z radością powitałby powrót Avangardy na aleję Stanów Zjednoczonych. Mam jednak nadzieję, że w przyszłym roku znowu spotkamy się na kampusie SGGW, a organizatorzy mile zaskoczą nas, zapewniając lepszą bazę gastronomiczną.
Program
Tegoroczny program zapewnił mi mniej dylematów, niż ten z poprzedniej edycji, ale nie mogę powiedzieć, żeby nie był interesujący. Natomiast konwencja imprezy była niezbyt widoczna - wprawdzie odbywały się prelekcje, których tematyka krążyła wokół szpiegów, ale nie było ich na tyle dużo, aby faktycznie rzucały się w oczy. Z drugiej strony, szpiedzy to temat znacznie węższy niż socjalizm, więc może jest to całkowicie uzasadnione. Zaskakująco dużo było odwołanych/ przesuniętych punktów programu, co dawało wrażenie pewnego organizacyjnego chaosu. Niemniej, większość prelegentów, których miałam okazję posłuchać prezentowała dobry poziom, poza pewnymi wyjątkami [1]. Poniżej wspomnę tylko o absolutnych hitach.
"Renesansowe kurtyzany" Anny Brzezińskiej
O tym, że Anna Brzezińska jest świetną prelegentką chyba nikogo nie muszę przekonywać. Zawsze przygotowana, o wszystkim potrafi opowiadać w arcyciekawy sposób. Nic dziwnego, że to właśnie na tej prelekcji dotarło do mnie, że na konwencie jest więcej, niż kilka osób.
"Gadżety Mistrza Gry - papierowe zabawki" oraz "Ćwiczenie czyni mistrza" Wojtka Rzadka
Nie sądziłam, że tyle fajnych rzeczy można zrobić ze zwykłą kartą postaci - nie wiem, dlaczego dotychczas nigdy nie stała się ona przedmiotem mojego zainteresowania podczas tworzenia sesyjnych rekwizytów. Muszę to zmienić [2]. I nie tylko to - obie prelekcje były bardzo inspirujące i mam nadzieję, że dzięki tej wymianie poglądów uda mi się poprawić to i owo w moich sesjach. Na kolejnych konwentach na pewno będę stałym uczestnikiem wszystkich punktów programu prowadzonych przez chłopaków z Lans Macabre.
"Erpegowa podróż przez Danię i Norwegię" Linki
Solidna, pełna konkretnych informacji prelekcja, na której można było dowiedzieć się jak wygląda granie w Skandynawii oraz obejrzeć kilka pięknie wydanych, egzotycznych gier (Itras By!).
Sesje
Zgodnie z przyjętym na ZjAvie zwyczajem uczestnicy mieli do dyspozycji tablicę ogłoszeń sesyjnych. Została ona całkowicie zdominowana przez Dziedzictwo Imperium, które zupełnie mnie nie interesuje. W efekcie - wbrew ambitnym planom - na Avangardzie zagrałam tylko jedną sesję [3]; na dodatek odbyła się ona w tym samym czasie, co sesja w Blady Blackbird. To moja prywatna, mała tragedia.
Podsumowanie
Nie wypróbowałam Kinecta, nie poznałam żadnej nowej gry planszowej, nie byłam ze znajomymi na piwie - nie można powiedzieć, żebym podczas konwentu dysponowała nadmiarem niezagospodarowanego czasu. Przeciwnie. Nie nudziłam się i z pewnością wrócę na Avangardę za rok, pomimo pewnego spadku formy.
[1] o wpadkach bloku Wolsungowego napisał Fungus.
[2] co może okazać się dość trudne, biorąc pod uwagę, że w CF funkcję karty postaci pełni jej dziennik.
[3] w tym miejscu należą się podziękowania Coyotlowi za poprowadzenie sesji Nemezis, na której mogłam być statkiem oraz Sal, Elmerowi i nimdilowi za to, że mnie z tego względu nie spacyfikowali.
PS. Muszę dodać jeszcze, że zdaniem nimdila prelekcja trzewika "12 powodów aby poznać Neuroshimę Tactics" była rzetelna i dobrze przygotowana. Nie uczestniczłam w niej, toteż nie znalazła się ona w moim zestawieniu.