Powrót do Zamku

share and show love
Castle Falkenstein to mój "bezpieczny system" - idealny na powrót do prowadzenia po egzaminacyjnej przerwie. Tak żeby w znanych warunkach przypomnieć sobie, o co właściwie chodzi w całym tym RPG.

Patrząc na sprawę z perspektywy gracza można powiedzieć, że chodzi przede wszystkim o rozwijanie postaci. Niby nic skomplikowanego, a jednak już w tej kwestii pojawił się problem, bo system rozwoju bohatera nie został stworzony z myślą o jednostarzłówkach, a gracz już dawno temu wspominał, że chciałby podnieść swojej postaci umiejętności społeczne.

Tak się składa, że jasne i precyzyjne formułowanie przez graczy oczekiwań uważam za rzadkie błogosławieństwo, toteż postanowiłam poprowadzić krótką sesję tylko w celu uspołeczniania się.

Najlepszą okazją do uspołeczniania się jest, oczywiście, bal. Obecność mnóstwa gości z wyższych sfer daje możliwość szybkiego zabłyśnięcia oraz co najmniej równie szybkiej towarzyskiej śmierci. Żeby nie było nudno oraz ze względu na obawę przed nadmierną otwartością scenariusza gracz został przed sesją poinformowany, co musi zrobić, żeby osiągnąć swoje zamierzenia. Wystarczyło, aby zdobył dwie wizytówki [1] oraz zaimponował dwóm damom. Przy okazji musiał zwracać uwagę na pochodzenie poszczególnych NPC-ów. Wkupienie się w łaski dwóch osób pochodzących spoza miejsca gry (Kopenhaga) oznaczało bowiem automatyczne rozgłoszenie sławy postaci poza granicami Danii.

Prosta sprawa. Trochę bardziej skomplikowana, kiedy bohater gracza jest starszym dżentelmenem, o raczej odpychającej aparycji, któremu odrobinę brak obycia. Wspomniane "trochę" ostatecznie sprowadziło się do efektownego pojedynku w finale.

Niestety, nie wszystko poszło tak, jak chciałam, ale mimo to śmiem twierdzić, że mogę pozwolić sobie na nieco samozadowolenia. Po pierwsze, dlatego, że gracz ocenił jako fajne bieganie za wizytówkami [2]. Po drugie, dlatego, że udało mi się stworzyć gadżety nie tylko osadzone w świecie gry, ale również, w pewnym sensie, pełniące funkcję mechaniczną [3].

Patent z wizytówkami sprawdził się na tyle dobrze, że pewnie jeszcze nie raz ucieknę się do czegoś podobnego - powinien równie sprawnie działać także w systemie, w którym występują zwyczajne punkty doświadczenia.



[1] z puli, która w formie gadżetów czekała na niego w mojej kieszeni.
[2] po sesji zasugerowano mi, że zachwycone damy mogły dawać swoim adoratorom chusteczki. Że też sama na to nie wpadłam!
[3] niestety, nie mogły pełnić jednocześnie funkcji estetycznej, ponieważ zaprojektowanie ładnych, XIX-wiecznych wizytówek okazało się przekraczać moje możliwości.

1 komentarz:

  1. Bardzo sobie chwalę tą sesję i polecam każdemu.

    Jak się nad tym zastanowić - teraz naszła mnie ta refleksja - to taki jasno postawiony cel jako główna lub poboczna oś fabuły jest dobra do wzbogacenia solówek.

    OdpowiedzUsuń

comments