Nie planowałam jechać na Copernicon, tymczasem nie dość, że w miniony weekend znalazłam się w Toruniu to jeszcze w konwencie uczestniczyłam pełniej, niż zwykle, bo jako twórca programu. Wszystkiemu zaś winny był Grzegorz “Gendo” Bagiński, koordynator bloku Sesje RPG, który tak skutecznie namawiał mnie do wizyty w mieście słynnego astronoma, że nie sposób było odmówić - nawet wziąwszy pod uwagę konieczność podróżowania z psem. Copernicon był więc dla mnie konwentem pod każdym względem innym, niż zwykle i chociaż nie lubię porzucania swoich przyzwyczajeń muszę przyznać, że do tego bardzo udanym.
Czas i miejsce
Copernicon - jak zresztą wskazuje nazwa - odbywał się w Toruniu, w dniach 13 - 15 września. Konwent mógł poszczycić się świetną lokalizacją, w samym centrum Starego Miasta, mieścił się bowiem w dwóch budynkach należących do UMK. W pięknym, niesamowicie klimatycznym Collegium Maius znajdowała się akredytacja, stoiska wystawców oraz sale przeznaczone na sesje RPG, z kolei w Collegium Minus odbywały się prelekcje chyba wszystkich bloków programowych. Warto dodać, że oba przybytki wiedzy są położone na tyle blisko siebie, że przemieszczanie się pomiędzy nimi nie stanowiło problemu - nawet wziąwszy pod uwagę wyjątkowo podłą pogodę. W nieco większym oddaleniu znajdowała się szkoła noclegowa, jednak nie słyszałam na to jakichś szczególnych utyskiwań, domyślam się więc, że dystans należał do tych, które bez bólu można przebyć na piechotę.
Warto wspomnieć, że dzięki temu, iż konwent znajdował się w samym centrum nie stanowiło problemu napełnienie głodnych żołądków. Co więcej, organizatorzy zapewnili konwentowiczom zniżki w rozmaitych okolicznych przybytkach - pizzerii, restauracji indyjskiej, włoskiej knajpce z opcją jesz ile chcesz, a nawet pubach. Wybredni uczestnicy, którym nie odpowiadała żadna z wymienionych opcji mogli zaś wybierać wśród licznej konkurencji. Ze zniżką, czy bez, muszę przyznać, że chyba na żadnym konwencie mój żołądek nie czuł się tak dopieszczony. Po co komu konwent: Toruń warto odwiedzić chociażby dla fantastycznego piwa piernikowego i pysznych naleśników w Manekinie.
Organizacja
Tym razem na organizację patrzyłam z perspektywy twórcy programu, nie zaś zwykłego uczestnika. Sądziłam, że nie odczuję specjalnej różnicy, tymczasem okazało się, że są to punkty widzenia diametralnie różne. Nie mam organizatorom Coperniconu nic do zarzucenia. Mam tylko nadzieję, że szarzy konwentowicze byli tak samo rozpieszczani, jak Mistrzowie Gry i paneliści.
W kolejce do akredytacji spędziłam może 5 minut - aby przekazać mi pakiet z identyfikatorem, informatorem i stosikiem ulotek sympatycznej gżdaczce wystarczył rzut oka na mój dowód osobisty. Przy tym okazało się, że opłatę uiszczam z już odliczoną zniżką za program, co mile mnie zaskoczyło. Poczułam, że organizatorzy mają do mnie dostatecznie dużo zaufania, by wierzyć, że nie ucieknę ze swojej sesji. Z tego, co wiem częściej stosuje się zdecydowanie bardziej kłopotliwy model zwracania panelistom pieniędzy po tym, kiedy już zakończą odrabianie pańszczyzny, toteż w tym punkcie Copernicon ma u mnie dużego plusa.
Później przywitał nas Gendo, zajmujący się blokiem Sesji RPG, a było to powitanie niezwykle zacne, zawierające pyszne czekoladowe muffiny, które głodnym, zmokniętym i zmęczonym podróżą ludziom wydawały się ósmym cudem świata. Potem było już tylko lepiej: Gendo pilnował, żebym we właściwym czasie znajdowała się w odpowiednim miejscu, zaganiał do sali graczy, wyczarowywał brakujące ołówki i kostki. Jeżeli koordynatorzy pozostałych bloków byli równie pomocni, jestem przekonana, że za rok paneliści i Mistrzowie Gry będą walić na Copernicon drzwiami i oknami.
Atrakcje
Program Coperniconu, mimo że złożony z kilkunastu bloków, nieco mnie zawiódł. Owszem, na konwent przyjechały prawdziwe sławy, jednak obok prelekcji Geekozaura, zwierza popkulturalnego, Kobiety-Ślimaka i dzielnie rozpowszechniającego wiedzę o Apocalypse World Pl Tora zdarzały się punkty programu trącące myszką i promujące w moim odczuciu np. mocno nieaktualny styl grania lub przypominające grupową terapię. Oczywiście, nie oznacza to, że w informatorze próżno było szukać interesujących prelekcji - raczej, że ginęły one w wśród rozmaitych konkursów wiedzy i nie do końca dobrze przygotowanych punktów programu. Sądzę, że w przyszłości warto wziąć pod uwagę radę Puszona i postawić z jednej strony na nieco mniejszą różnorodność, w której nie zginą programowe perełki, z drugiej zaś wyłącznie na sprawdzonych prelegentów. Z ulgą przyjęłabym również ułożenie informatora według godzin, a nie według bloków.
Poza prelekcjami na konwencie można było również wziąć udział w sesjach RPG, LARP-ach, pograć w bitewniaki i planszówki, a także zobaczyć fire show. Bez wątpienia działo się dużo, szkoda tylko, że poziom atrakcji był tak nierówny.
Trudno mi się wypowiadać w kwestii mojej sesji. Z jednej strony, wydaje się, że była całkiem udana, z drugiej natomiast już podczas prowadzenia czułam, że pewne rzecz mogłam pokazać lepiej. Niestety, marznąc w nie do końca suchych ubraniach po piątkowej deszczowej apokalipsie nie czułam się najlepiej. W przyszłości obiecuję się poprawić, nie tylko od strony prowadzenia, lecz również organizacji. Copernicon sprawił, że przekonałam się, iż sobota rano to niezbyt dobra pora na sesję, jeżeli konwent nie jest nastawiony całkowicie na granie w RPG. Następnym razem wybiorę lepszy termin. Mam jednak nadzieję, że graczom sesja podobała się na tyle, iż nie żałują wstawania na barbarzyńską 10 rano.
Podsumowanie
Copernicon oceniam bardzo pozytywnie, szczególnie pod względem organizacyjnym. Mimo pewnych wpadek programowych na pewno będę chciała wrócić do Torunia za rok. Wierzę, że organizatorzy pozwolą mi wtedy przekonać się, że ich konwent potrafi być jeszcze lepszy, większy i ciekawszy, niż wcześniej.
Odrobina prywaty
Copernicon był szczególnym konwentem również dlatego, że w podróży towarzyszyła nam Tytania. Po dłuższych wakacjach, podczas których była pod opieką nie do końca kompetentnych osób nie chcieliśmy zostawiać jej znowu w niepewnych rękach. Nie pozostało więc nic innego, jak zabrać ją ze sobą. Wojaże z psem okazały się znacznie mniej problematyczne, niż się spodziewałam. Tytania nie sprawiała problemów ani w pociągu, ani w hotelu. Właściwie, jedyne, czym jestem zawiedziona to fakt, że gżdacze nie pozwolili całej naszej trójce podejść do stanowiska akredytacyjnego, przez co wejściówki musieliśmy kupować na raty. Pogoda była wyjątkowo podła, byliśmy całkowicie przemoczeni, a to tylko opóźniło nasze spotkanie z ciepłym pokojem hotelowym.
Magdy i Gendo - za muffiny i psie ciasteczka, doprowadzenie do dobrego jedzenia i wszelką pomoc, jakiej udzieliliście nam przez cały konwent;
Jade - za wspólną podróż, ciekawe rozmowy i bycie ciocią Tytanii;
lucka - za to, że wie, jak należy traktować królową - jesteś najlepszym wujkiem;
Puszona - przykro mi, że Cię zawiodłam;
Jade - za wspólną podróż, ciekawe rozmowy i bycie ciocią Tytanii;
lucka - za to, że wie, jak należy traktować królową - jesteś najlepszym wujkiem;
Puszona - przykro mi, że Cię zawiodłam;
Darkena - z niecierpliwością czekam na bombę
Magdy i Urka - za sympatyczną pogawędkę.
PS. Setny wpis!