"Hotel Arkona" w praktyce

share and show love
"Hotel Arkona" to jeden ze scenariuszy, które musiałam przeczytać w ramach tegorocznej edycji Quentina. Z tym, że w przypadku "Hotelu..." ten przymus to była akurat sama przyjemność. Odkąd grzeję stołek w Kapitule nigdy jeszcze nie przyszedł na konkurs tekst, który z miejsca chciałabym tak bardzo poprowadzić. Jako że aktualnie wychowuję sobie grupę graczy o bardzo zawyżonych standardach RPG-owych postanowiłam, że właśnie na nich sprawdzę, jak "Hotel Arkona" daje sobie radę w sesyjnej praktyce.

Scenariusz "Hotel Arkona" to praca autorstwa Katarzyny Kraińskiej - konkursowy pdf możecie pobrać w tym miejscu.
Rok temu czwórka detektywów z tajnej rosyjskiej organizacji łowieckiej przeżyła spotkanie z wampirem. Mimo piętna, które potyczka odcisnęła na drużynie, jej członkowie wciąż pracują i trzymają się razem. Ich najnowsza misja rozegra się w środku dziewiczych lasów Komi: bohaterowie muszą zbadać, co lub kto stoi za tajemniczymi zaginięciami w luksusowym, odciętym od świata hotelu Arkona.

*
Kiedy prowadziłam moim świeżynkom ich pierwszą w życiu sesję brakowało nam jednej osoby przy stole. Przez to wynikły pewne trudności z dopasowaniem postaci do graczy - w pewnym stopniu musiałam narzucić wybór postaci, aby fabuła trzymała się kupy. Tym razem chciałam uniknąć takiej sytuacji, żeby nikt nie czuł się poszkodowany, dlatego pozwoliłam wybierać graczom postaci wedle woli. Tak się jednak składa, że moja drużyna ma nieco nietypową w środowisku RPG-owym demografię, bo gracze to trzy panie i jeden pan. Danie graczom wolnej ręki zmusiło mnie do wprowadzenia zmian w scenariuszu, których autorka nie doradzała. W ten sposób Kirył stał się Katią, a Wiktor - Wiktorią.

Przemiana Kiryła w kobietę raczej nie budzi żadnych wątpliwości, nieco trudniej było natomiast z Wiktorem, którego osobista stawka opierała się na istnieniu spodziewającej się dziecka narzeczonej. Nie chciałam kompletnie zmieniać tej postaci i wprowadzać zupełnie odmiennych osobistych dylematów. Założyłam, że Wiktoria ma narzeczonego, którego grupa uratowała podczas poprzedniej misji i marzy o dziecku, jednak jest bezpłodna. W scenie rozmowy telefonicznej (u mnie na sesji to akurat był mail) dowiaduje się od ukochanego, że ten zbadał sprawę, porozmawiał z kim trzeba i teraz mają szansę, aby zostać adopcyjnymi rodzicami. Nie jest to może własne dziecko z krwi i kości do którego trzeba wracać za wszelką cenę, ale tak czy siak zamiana świetnie zdała egzamin i Wiktoria zagrała na sesji doskonale.

Przez chwilę zastanawiałam się także, czy dla komfortu niezbyt doświadczonych RPG-owo uczestników sesji nie przepisać całego scenariusza z sugerowanej mechaniki Świata Mroku na znaną już grupie Lady Blackbird. Pomysł porzuciłam, kiedy sami zainteresowani na pytanie czy czują się na siłach poznawać nową mechanikę odpowiedzieli "Dawaj!".

*
Dla trójki spośród moich graczy (Nastazja, Wiktoria, Dymitr) to była druga sesja w życiu, z kolei dla jednej osoby (Katia) - pierwsza. "Hotel Arkona" nie wydaje mi się wprawdzie najlepszym wyborem dla bardzo początkujących osób, ale tak strasznie mi się ten scenariusz podoba, że chciałam poprowadzić go już, teraz, zaraz, natychmiast, co więcej z całym mnóstwem narracyjnych, handoutowych i muzycznych ozdobników. Nie mogę powiedzieć, że to był błąd, bo wspomniana na początku trójka świetnie udźwignęła ciężar fabuły. Trochę natomiast przeszkadzała graczka wcielająca się w postać Katii, mam jednak wrażenie, że to raczej kwestia niedopasowania osobowościowego niż samego scenariusza - nie znałam jej wcześniej, a okazała się osobą, z którą niekoniecznie chciałabym jeszcze kiedyś grać (nawet jeżeli chętnie poszłabym z nią na piwo). Pech (a może szczęście?) chciał, że w pewnym momencie oznajmiła, że musi wyjść o 21.30. Nie chciałam dzielić scenariusza na dwie sesje, więc popchnęłam nieco fabułę do przodu, a kiedy drużyna spotkała się z Żywią ta w zamian za informacje wzięła sobie ofiarę - przywódczyni grupy została przez wodnego demona wciągnięta w toń. Nie jest to, oczywiście, wyrafinowane rozwiązanie, z którego jestem dumna - przeciwnie. Był to jednak jedyny sposób, który w tamtym momencie przyszedł mi do głowy, aby uratować sesję dla pozostałych graczy i pozwolić im dotrwać do wielkiego finału.

*
W zasadzie, poza wymienionymi wyżej, nie poczyniłam specjalnych zmian w samej fabule "Hotelu...". Pozostałe były już zupełnie kosmetyczne, chociaż jestem z nich ogromnie zadowolona. Pierwszą scenę, narracyjny ozdobnik, pokazujący ciemny pokój z Antonem, rozbudowałam znacznie, tak żeby lepiej pasowała mi do muzyki - w prologu wykorzystałam utwór "Nieznajomy" w wykonaniu zespołu Tulia. Z kolei podczas zakończenia (planowałam wykorzystać ją w obu proponowanych wersjach) leciała piosenka "Jeszcze Cię nie ma" tego samego wykonawcy. Jak nie lubię na sesjach śpiewanych utworów, tak tu wpasowały się świetnie i zbudowały obłędny klimat.

*
Sam scenariusz na mojej sesji zagrał wyśmienicie. Prolog był bardzo mocną sceną otwarcia. Podczas snu Nastazji napięcie nieco opadło, a sytuacja wymagała krótkiego doprecyzowania poza światem gry - myślę, że taki przeskok od opisu, z którym nie można nic zrobić do sceny, w której nic do końca nie dzieje się naprawdę to jednak było trochę zbyt wiele dla osób początkujących. Zwłaszcza, że ich pierwsza sesja była pełna akcji i radosnego turlania kostkami. Gracze jednak szybciutko ogarnęli temat, a prośba o pomoc i przebudzenie Nastazji wypadły odpowiednio dramatycznie.Później było tradycyjne śledztwo, kręcenie się po hotelu, wypytywanie obsługi - upiornie sympatycznej recepcjonistki, absurdalnie dokładnej pokojówki i dziwnego kelnera. Odgrywanie pracowników Arkony wyszło mi naprawdę dobrze i myślę, że każdy z nich dawał odmienny creepy feel.

Ciekawym elementem błądzenia od jednej wskazówki do drugiej były przebłyski z alternatywnej rzeczywistości - szczególnie dotkliwie odebrana została kwestia granatu niszczącego istoty nadnaturalne, który zniknął z bagażu Dymitra. Miałam takie poczucie, że graczowi wcielającemu się w tę postać było zwyczajnie przykro, że broń, na którą bardzo liczył i która w jakimś stopniu stanowiła o fajności jego postaci po prostu zniknęła. Oświadczyłam to dość stanowczo i gracz czuł, że nie będzie w tej sprawie żadnej dyskusji - wiem, że nie czuł się z tym dobrze. Myślę, że to wynikło to trochę z faktu, że wciąż jeszcze słabo znamy się RPG-owo, więc nie wiedział, że normalnie nigdy nie robię takich rzeczy, tj. nie pozbawiam BG jego fajności (czymkolwiek by ta fajność nie była) ot tak, po prostu. Jeżeli już to robię to buduję na tym sceny i ten brak staje się ważną częścią fabuły, tak żeby utracenie tej fajności samo w sobie było... Fajne. Pewnie gdyby drużyna znała mnie dłużej od strony prowadzenia od razu zorientowaliby się, że zniknięcie granatu to nie jest prostacka złośliwość, ale ważna wskazówka, która może ich doprowadzić do rozwiązania zagadki.

Drużyna dość długo kluczyła, przeskakując od jednej poszlaki do drugiej. Wyjątkowe zainteresowanie wzbudziło lecznicze źródło, w którym wszyscy nurkowali, próbują zbadać dno oraz rzeźba Konstantego, swoje pięć minut miała też pokojówka, którą Dymitr podejrzewał o kradzież granatu. Do sprawy wampira moi łowcy w ogóle nie dotarli. Nim udało się im zbadać pokój, w którym spał Nikołaj trafili do kasyna, gdzie Wiktoria szczęśliwie szybko przegrała, wywołując odpowiednią reakcję krupiera, który skierował graczy do Żywii. Ona wyjaśniła im, mniej więcej, co zaszło w hotelu i popchnęła do apartamentu z wyrwą w rzeczywistości. Uszczuplony o jedną osobę skład ruszył na spotkanie z Perepłutem.

Finał był doskonały. Cudownie bawiłam się, odgrywając Perepłuta oraz opisując tę drugą Arkonę oraz sceny z alternatywnej rzeczywistości. Widziałam też, że na graczach zrobiły one naprawdę wielkie wrażenie. Kiedy przyszło do podejmowania ostatecznej decyzji Wiktoria płakała (graczce faktycznie pociekły wtedy łzy!), błagając Dymitra o poszukiwania alternatywnego rozwiązania, które pozwoliłoby jemu odzyskać sprawność, a jej zachować ledwie co założoną rodzinę. Nastazja była kompletnie skołowana i rozdarta pomiędzy możliwymi opcjami. Ostatecznie sprawy ruszyły z kopyta za sprawą Dymitra, który puścił się pędem w stronę apartamentu z wyrwą by pozszywać ze sobą rozdarte kawałki losu Antona. Wiktoria próbowała go dogonić i powstrzymać, ale kości były nieubłagane - w epilogu drużyna obudziła się w Arkonie z rzeczywistości, w której istnieje Anton.

*
Na koniec, żeby nie było, że tak tu sobie kadzę bez pokrycia pozwalam sobie zacytować kilka opinii graczy:

Wiktoria: Ja Cię wielbię już oficjalnie, pierwsza piosenka zrobiła taki klimat, że aż musiałam Cię prosić o jej ściszenie, żeby cokolwiek przyswoić (sorki xD). Popłynęły dyskretne łezki i bankowo będzie mi się to śniło, także gratsy, ryjesz mi głowę na nowy, lepszy sposób.
Nastazja: Sesja była super. Wiem co mi się będzie śniło w nocy. Mózg wypruty.
Dymitr: Było bardzo fajnie, dobrze dziś myślę wczułem się w postać a fabuła to niezły był mindfuck.

Morał z tego taki, że "Hotel Arkona" to świetny scenariusz, który naprawdę warto poprowadzić. Nie wiem, która praca wygra tegoroczną edycję Quentina, jednak z perspektywy moich osobistych doświadczeń RPG-owych "Hotel..." już jest zwycięzcą.

9 komentarzy:

  1. Gratuluje udanej sesji!
    Hotel Arkona to świetny scenariusz i pewno wygra w tym roku Q. Jedyna wątpliwość jaką miałem czytając go to to że jest on w zasadzie można by go rozegrać bez kostek (co dla jednych będzie wadą a dla innych zaletą). Ja mam ten problem z większością scenariuszy typu "śledztwo", że to w zasadzie gracze a nie ich postacie rozwiązują zagadki i łączą w całość wskazówki. Jak to u was wyszło? były takie momenty że zdany/oblany test mógł skierować historię na inne tory?

    Ps.
    Myślałem że członkowie kapituły znają już zwycięzce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :)
      Tak, ze śledztwami często pojawia się ten problem - myślę, że kluczowe jest tutaj to, aby nie robić na sesji momentów, które mogą drużynę kompletnie zablokować (bez względu na to, czy chodzi o zablokowanie z powodu jednego nieudanego rzutu, czy też bo jakaś informacja jest tylko w konkretnym miejscu, do którego gracze nie dojdą). Myślę, że ja nie miałam tego problemu u tyle, że graczy sobie wychowałam na zasadzie "pamiętaj, jak Ty czegoś nie wiesz, ale Twoja postać to wie - pytaj, a ja Ci powiem". Dodatkowo, w "Hotelu..." jest o tyle spoko, że to jest zamknięta lokacja (od pewnego momentu zamknięta definitywnie), więc historia toczy się raczej przewidzianym rytmem, bo nie można z niej uciec. Także nieudane lub udane testy mogą co najwyżej opóźnić dotarcie do sedna sprawy choćby sprawiając, że gracze skoncentrują się bardziej na wampirze, rzeźbie, czy jakimkolwiek innym elemencie, który wyda się im podejrzany, ale nie unikną rozwiązania (w jakiś sposób) głównego wątku, bo zwyczajnie nie mają fizycznej możliwości z tego zrezygnować.

      Co do zwycięzcy, to Kapituła (z wyłączeniem sekretarza) poznaje zwycięzcę w tym samym momencie, co wszyscy inni - znamy tylko finalistów, a wyniki głosowania są także dla nas tajne do samego końca. :)

      Usuń
    2. "ale nie unikną rozwiązania (w jakiś sposób) głównego wątku, bo zwyczajnie nie mają fizycznej możliwości z tego zrezygnować."
      No i właśnie nie wiem czy to dla mnie bardziej zaleta czy wada :)

      dzięki za wyjaśnienie procedury.

      Usuń
    3. Mi się wydaje to akurat fajne, bo trochę właśnie zdejmuje z graczy konieczność kombinowania w takim baaardzo szerokim zakresie otwartego świata i ogranicza ich możliwości w zdrowy sposób - w hotelu jest co robić, jest wiele dróg którymi można podążyć, ale nie ma nieskończonych możliwości (które w moim doświadczeniu zwykle powodują raczej paraliż decyzyjny niż przekładają się na fajność).

      Usuń
    4. Tak sobie myślę, że takie zamknięcie świata w kontekście typowego śledztwa RPG jest wadą lub zaletą i to zależy od konkretnej grupy osób oraz stylu grania. Myślę, że z perspektywy mojej aktualnej drużyny to jednak zaleta, bo pozwala łatwiej się odnaleźć w świecie, nabrać pewności siebie i nie zaginąć w morzu wątków.
      Natomiast w kontekście tego konkretnego scenariusza jest zaletą, bo jednak nie o śledztwo ostatecznie tutaj chodzi.

      Usuń
    5. To chyba rzeczywiście akcydentalne. Może moja podejrzliwość wobec mechanizmu wynika z tego że jak ostatnio graczom zawęziłem pole gry to z gracją buldożera przebiegali po wszystkich elementach świata i plota byle tylko się uwolnić (no ale tam popełniłem też kilka innych błędów).

      Usuń
    6. Myślę, że to kwestia specyfiki drużyny. :)
      W ogóle, sądzę, że w przypadku tego scenariusza dobrze jest ostrzec graczy przed sesją, że fabuła jest specyficzna i warto się postarać, jeżeli normalnie się gra na luzie/ z wykopem/ cokolwiek.

      Usuń
  2. Dzięki za ten raport z sesji! Faktycznie zachęciłaś mnie, żeby poprowadzić ten scenariusz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto, jak już wrócisz z Coperniconu! :)

      Usuń

comments