[Już od pewnego czasu biedzę się z pisaniem notki do 24. edycji Karnawału Blogowego – wszystko przez to, że w zasadzie trudno mi określić co konkretnie pociąga mnie w RPG. Wygląda na to, że wymyśliłam sobie wyjątkowo problematyczny temat – zdecydowanie łatwiej byłoby mi wskazać te elementy, których w RPG nie lubię, ale to temat na osobą notkę.]
Patrząc wstecz, na początki mojej przygody z RPG mogę powiedzieć, że kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z grami fabularnymi skusiła mnie perspektywa możliwości, jakie leżą w kompetencjach Mistrza gry. Wszystko odbyło się mniej więcej tak, jak opisałam to w
jednej z wcześniejszych notek. Padłam ofiarą krótkiego zaćmienia umysłu, które sprawiło, że do tej pory borykam się z etykietką etatowego MG.
Ta sytuacja jest dla mnie źródłem nieustającej frustracji, toteż narzekam, marudzę i bezwstydnie szantażuję okolicznych MG, szukając możliwości gry. Tylko, że tak naprawdę – powiem to, powiem! - lubię prowadzić [1] i to właśnie z prowadzeniem wiążą się te aspekty RPG, które pociągają mnie w tej formie rozrywki.
Przede wszystkim, sesje, jeszcze na etapie przygotowań, to dla mnie pewna forma twórczej samorealizacji. Kiedyś pisałam sporo opowiadań i różnego rodzaju krótkich form, ale teraz, gdy okres beztroskiego, nieskrępowanego grafomaństwa mam już za sobą zostały mi tylko scenariusze tworzone na potrzeby kolejnych sesji. Rzecz dostatecznie zadowalająca, a przy tym bezpieczna, gdyż podlega jedynie weryfikacji wąskiego, zaufanego grona osób, zaś na udaną sesję składa się znacznie więcej elementów niż tylko fabuła.
Zawsze pociągało mnie opowiadanie historii – w ten czy inny sposób – a taka forma jest bardzo satysfakcjonująca, bo przecież każda sesja to co najmniej kilka godzin rozrywki dla mnie i moich znajomych. Nie ukrywam, że świadomość, iż dzięki moim wysiłkom kilka osób może się naprawdę dobrze bawić, dodając przy tym coś od siebie, jest mi bardzo miła.
Zwłaszcza, że taka zabawa pozwala tymczasowo odciąć się od rzeczywistości i przenieść się do świata wyobraźni, w którym szanse na szczęśliwe zakończenie są zdecydowanie większe, niż w codziennym życiu. Tam nawet mnie czasem udaje się coś osiągnąć – miła odmiana od normalności. W tym drugim, może nie lepszym, ale często ciekawszym miejscu, wcielając się w rolę kogoś innego mogę nawet całkować [2].
To wszystko. Niewiele? Bez wątpienia, RPG ma do zaoferowania znacznie więcej, niemniej dla mnie najważniejsze są wymienione wyżej aspekty, bowiem
tylko gry fabularne „dostarczają” te elementy do mojego życia w tej konkretnej, istotnej dla mnie formie. Resztę, o której pisali
pozostali uczestnicy Karnawału, mogę czerpać także z innych rodzajów aktywności: ludzie kręcą się wszędzie i jest ich raczej za dużo niż za mało, o okazję do wyjścia ze znajomymi na piwo nietrudno, kolekcjonuję beletrystykę, a tańczę na tyle dobrze, żeby dało się na mnie patrzeć bez skrętów kiszek.
[1] oczywiście, w rozsądnych ilościach, zostawiając sobie możliwość grania, przynajmniej od czas do czasu.
[2] proszę tylko wyobrazić sobie radość płynącą z tego faktu dla filologa, pochodzącego z rodziny inżynierów.