Tym razem rok akademicki w Krakowie zainaugurował Lajconik – niewielka impreza o raczej lokalnym zasięgu, nastawiona przede wszystkim na granie. Oczywiście, nie mogło mnie tam zabraknąć, nawet, jeśli mogłam być obecna tylko w sobotę i niedzielę wieczorem.
Lokalizacja
W dzień, pomiędzy 10 a 20 [1], uczestnicy mieli do dyspozycji budynek Młodzieżowego Domu Kultury, mieszczący się w pobliżu Ronda Mogilskiego. Niewielki obiekt świetnie pasował do skali imprezy; korytarze nie ziały pustką, jednocześnie udało się uniknąć tłoku. MDK okazał się doskonałym miejscem na tego typu konwent: w jedynym większym pomieszczeniu (sali gimnastycznej), znajdował się Games Room, natomiast pozostałe, małe salki mieściły stanowiska RPG-owe, co zapewniało grającym spokój i prywatność. Dodatkowo, do dyspozycji uczestników był aneks kuchenny, gdzie można było uzupełnić poziom kofeiny i teiny we krwi. Zdobycie czegoś na ząb również nie nastręczało problemów – w okolicy znajduje się kilka sklepów spożywczych oraz stołówka. Z kolei spragnieni
złotego trunku mogli udać się do knajpy konwentowej, Artefakt
Cafe.
Organizacja
Wielkość imprezy sprawiła, że organizatorzy mogli być wszędzie i natychmiast niwelować ewentualne niedociągnięcia. W moim odczuciu spisali się świetnie – gdy z programu wypadła jedna sesja szybko zorganizowano dwóch zastępczych Mistrzów Gry, a zaprowadzenie zabłąkanego gracza do odpowiedniego stanowiska RPG lub kawowej świątyni nie stanowiło problemu. Bycie jednym z kilkudziesięciu uczestników bez wątpienia ma swoje zalety i było miłą odmianą po dużych konwentach.
Atrakcje
Na konwencie nie odbyła się żadna prelekcja – jedną atrakcją oferowaną przez Lajconika była możliwość grania w RPG i planszówki, więc ci, którzy nie lubią integrować się przy stole z nieznajomymi nie mieli tu czego szukać. Natomiast na jednostki nieco bardziej społeczne czekało mnóstwo ciekawych sesji. Na te zaplanowane wcześniej można było zapisać się przez Internet (a także dopiero na miejscu). Nie zabrakło też sesji zgłaszanych w trakcie imprezy przez chętnych do prowadzenia MG – na tablicach „ogłoszeń sesyjnych” pojawiło się całkiem sporo propozycji, które nie figurowały w programie. Wybór był naprawdę szeroki: od znanych, dużych systemów, jak Warhammer czy Świat Mroku, po egzotyczne gry indie [2].
Rzecz jasna, w przerwie między sesjami można było udać się do Games Roomu na partyjkę ulubionej gry.
Podsumowanie
W znacząco uszczuplonym w ostatnich latach krakowskim kalendarzu konwentowym bardzo brakowało tego rodzaju imprezy, toteż mam nadzieję, że Lajconik zostanie stałym elementem RPG-owego pejzażu miasta. A gdybyśmy mogli spotkać się ponownie wcześniej, niż dopiero za rok...
Garść statystyk
Na konwencie rozegrano 22 sesje, które prowadziło 17 Mistrzów Gry; Lajconika odwiedziło około 70 uczestników.
[1] przyjezdni, potrzebujący noclegu i chętni na sesje do białego rana musieli przenieść się do klubu „Jędruś” - niestety, nie dotarłam na Nocne Granie, więc nie będę się wypowiadać nt. lokalizacji konwentowej nr 2.
[2] sama zagrałam w „Październik żywych trupów” i „Do: Pilgrims of the Flying Temple”.
***
Kilka słów prywaty poza relacją
Ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że sporo osób kojarzy mnie z Internetu, niektórzy nawet przyznali się, że czytają mojego bloga - bardzo to było miłe, toteż w tym miejscu dziękuję i pozdrawiam wszystkich, z którymi miałam okazję chociaż chwilę porozmawiać, a szczególnie Aeth, Ertaia, Cubuka oraz Gana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz