Wreszcie udało mi się zakończyć kolejną mini-kampanię w Świecie Mroku, która towarzyszyła nam przez cały ostatni rok. Nie żeby była jakaś szczególnie rozbudowana - po prostu długie przerwy pomiędzy sesjami sprawiły, że strasznie rozciągnęła się w czasie rzeczywistym. Wprawdzie w planach mam jeszcze krótkie solówki dla wszystkich graczy, jednak ostatnią sesję zagraną wspólnie mają już za sobą - przynajmniej, jeśli mowa o Świecie Mroku. Teraz z czystym sumieniem mogę zabrać się za dłubanie sesji na GRAMY!, najpierw jednak krótkie podsumowanie “Zaginionego”.
Przedostatnia sesja zakończyła się cliffhangerem - właściwie, obie sesje można było rozegrać podczas jednego spotkania, jednak im starsi jesteśmy, tym mniej czasu zostaje nam na przyjemności, a w konsekwencji sesje robią się coraz krótsze. Tym razem wyszło mi to na dobre - dzięki temu finał miałam na tyle przemyślany, że nie musiałam poświęcić zbyt dużo czasu na przygotowanie sesji. W efekcie, koncentrowałam się przede wszystkim na dobieraniu odpowiedniej muzyki do poszczególnych scen.
Rzadko zdarza mi się coś takiego robić, bo dla mnie to strasznie czasochłonne zajęcie. Zwykle wybieram po prostu kompletną ścieżkę dźwiękową z jakiegoś filmu, który klimatem odpowiada temu, co chcę osiągnąć na sesji - tak, żeby później nie przejmować się skakaniem pomiędzy konkretnymi kawałkami i playlistami. Wielki finał - pyrrusowe zwycięstwo, które nadeszło wreszcie po kilku sesjach zmagań - zasługiwał jednak na coś lepszego.
Każda postać miała własną scenę finałową i każda w wyniku ostatnich, dramatycznych wydarzeń ucierpiała w inny sposób. Paweł, student fizyki i wiolonczelista-amator w jednym, dowiedział się o śmierci swojej przyjaciółki, która poświęciła życie niejako w jego obronie, przy smutnych dźwiękach wiolonczeli. Jan, detektyw, stracił brata, który do samego końca wydawał się być bezpieczny, przy akompaniamencie "Lacrimosy" Mozarta. Wreszcie, Liliana, studentka pedagogiki, dowiedziała się, że jej przyjaciel zostanie spokrewniony co zdecydowanie nie wróży mu dobrze, słuchając, przewrotnie, "Breath of Life", Florence and the Machine.
Były też inne, charakterystyczne kawałki - bitwa, odgłosy lasu nocą, czy rozlegające się w tle wycie wilków - jednak z trzech wyżej wymienionych jestem zadowolona najbardziej. Szczególnie, że gracze zauważyli zmianę w traktowaniu muzyki w stosunku do poprzedniej sesji, sprawiając, że obiecałam sobie poświęcać tej kwestii więcej uwagi na codzień, a nie tylko przy okazji dramatycznych scen finałowych.
Jeśli zaś chodzi o samą historię, ostatecznie, chociaż udało się im osiągnąć zamierzony cel, a więc doprowadzić do uwolnienia przyjaciela, bohaterowie wrócili do szarej codzienności z poczuciem straty i klęski, przerażeni perspektywą spotkania tego, co czai się w ciemnościach nocy.
To oznacza, że mogę być z siebie zadowolona.
To oznacza, że mogę być z siebie zadowolona.
Jednocześnie jednak, wszystko to sprawia, że teraz mam ochotę poprowadzić coś w zupełnie innym klimacie - grę, w której postaci graczy decydują o kształcie świata, a nie jedynie walczą o przetrwanie, często z marnym skutkiem. Minęło już sporo czasu, odkąd ostatni raz zabrałam swoich graczy na podróż po Faerunie i nowo zaczyna mnie ciągnąć ku klasycznemu fantasy, z tym, że na myśl o D&D dostaję dreszczy przerażenia. Najwyższy czas poszukać jakiegoś fajnego settingu fantasy z nieco bardziej przyjazną mechaniką.
Coś polecacie?
Coś polecacie?
Wbrew Twoim wymaganiom Deadlands: Reloaded.
OdpowiedzUsuńNajlepszym rozwiązaniem będzie chyba poprowadzenie settingu, który już lubisz na innej mechanice, takiej jak Savage Worlds czy Legend/Rungequest (http://rpg.drivethrustuff.com/product/97239/Legend - polecam, to ten sam system co Mongoose Runequest II i kosztuje tylko $1 :) ).
OdpowiedzUsuńFajnym rozwiązaniem jest też Earthdawn na Savage Worlds (wersja oficjalna: http://rpg.drivethrustuff.com/product/100174/Earthdawn-Player's-Guide-(Savage-Worlds-Edition) oraz http://rpg.drivethrustuff.com/product/103472/Earthdawn-Game-Master's-Guide-(Savage-Worlds-Edition) ). Tak jak nie przepadam za klasycznym fantasy, tak Earthdawn mnie oczarował - to wspaniały setting z mnóstwem oryginalnych pomysłów.
Ciekawym settingiem jest też IMHO Golarion z Pathfindera. Podręcznik setttingowy, The Inner Sea World Guide, jest w zasadzie bezsystemowy i można go w pełni wykorzystać na dowolnej mechanice. Podręcznik jest pięknie wydany i fajnie napisany. To w zasadzie takie typowe klasyczne fantasy, w którym można poprowadzić dosłownie wszystko - ale jest na tyle fajnie zaprezentowane, że aż chce się grać. Tak jak Ty nie trawię za bardzo mechaniki D&D 3.x, więc jeśli będę kiedyś prowadził ten setting, to na pewno na innym systemie ;)
Jeżeli lubisz Savage Worlds, niezłym wyjściem może być też Evernight - bardzo klasyczny świat/kampania fantasy z fajnym twistem :) Jeśli lubisz klimaty sword&sorcery, fajnym settingiem jest też gramelowe Beasts & Barbarians.
Dość proste i w miarę ciekawe są też ponoć Dragon Age RPG oraz Barbarians or Lemuria (sword&sorcery) - ale głowy za to nie dam, bo nie znam ich za dobrze ;)
Pozdrawiam :)
Chciałabym uniknąć przepisywania gry z jednej mechaniki na drugą, zresztą, chętnie poznam coś nowego. Myślę, że zacznę od rzucenia okiem na Evernight, bo lubię Savage Worlds i mam podręcznik pod ręką. Jeśli okaże się, że mi nie odpowiada, będę szukać czegoś innego.
OdpowiedzUsuńPolecę The One Ring.
OdpowiedzUsuńMinusem jest cena ale system moim zdaniem jest świetny. Mechanika jest w połowie klasyczna ale ma kilka bardzo ciekawych rozwiązań. Pod względem ciężkości jest średnia w kierunku lekkim. Jest też jednak wymagająca tzn. trzeba moim zdaniem zagrać z większością jeśli nie ze wszystkimi zasadami bo budują one klimat. Zasad nie ma za dużo ani same w sobie nie są skomplikowane ale przez to że jest ich kilka do różnych sytuacji jest moim zdaniem wyższy próg wejścia niż do takiego SW. Najlepiej jeśli gracze chcieliby przed sesją przejrzeć podręcznik gracz.
Blanka nie kocha Śródziemia :) Evernight ma sens. Golarion chwilowo totalnie nie pod ręką. Runequest chyba nieszczególnie leży mechanicznie.
OdpowiedzUsuń