Riot Games (prawie) rozumie kobiety

share and show love
Z przykrością, a także pewną dozą zawstydzenia przyznaję, że czasy, w których trzymałam się z daleka od wszelkiego rodzaju gier komputerowych odeszły w niepamięć. Zawsze zarzekałam się, że to rozrywka zupełnie nie dla mnie, jednak dzięki pierwszej części Wiedźmina odkryłam przyjemność, płynącą z radosnego tracenia czasu przed monitorem, a zderzenie z League of Legends utwierdziło mnie w przekonaniu, że Internet może służyć do czegoś więcej, niż oglądanie zdjęć zrzędliwych (lub słodkich, w zależności od preferencji) kotów. Nie przypominam jeszcze - tak pod względem wyglądu, jak i życiowej filozofii - znanego z internetowych memów nerda, ale od czasu do czasu chętnie gram w LoL-a.

Poza tym, że - zazwyczaj - dobrze się bawię, dzięki League of Legends poznałam nie tylko zupełnie nowe odcienie frustracji (lagi!), lecz również kilka barwnych obelg (zwykłe słówko “noob” może mieścić w sobie tak wiele znaczeń!). Jako, że nie spędziłam całego dzieciństwa grając - raz próbowałam Tomb Ridera, ale zostałam szybko pokonana przez szczury - zdecydowanie brak mi treningu. Moja technika pozostawia wiele do życzenia przez co - nie ma sensu tego ukrywać - granie ze mną czasem potrafi zmienić się w prawdziwy dopust boży. Szczególnie, że w parze z marnymi umiejętnościami idzie ogromny zew krwi, który... co tu dużo mówić, rzadko kiedy działa na moją korzyść.

To wszystko, a także fakt, że wygrywania w LoL-u nie traktuję jak sprawy życia i śmierci - najwyraźniej w przeciwieństwie do wszystkich innych - sprawiło, iż rzadko gram z ludźmi. Wprawdzie gra z komputerem z czasem robi się coraz mniej interesująca, pozwala jednak na znaczące zmniejszenie ilości chamstwa wylewającej się z ekranu monitora, przy jednoczesnym czerpaniu radości z kolekcjonerskiego aspektu gry. Wiadomo, Gotta catch 'em all!

Tak było do niedawna, bo jakiś czas temu opisana wyżej sytuacja uległa zmianie, zaś Riot Games urosło w mojej świadomości do firmy będącej rynkowym geniuszem, który... tak, zgadliście - rozumie kobiety. Wprawdzie nie do końca, a jedynie prawie, lecz do tego stopnia, że skusiła mnie do porzucenia swobodnego wyrzynania botów na rzecz gry z żywym przeciwnikiem. Co więcej, zrobiłam to nie tylko z własnej, nie przymuszonej woli, lecz również z pewną dozą entuzjazmu. I chociaż ten ostatni przejawiał się przede wszystkim w zrobieniu tabelki do oznaczania przegranych i wygranych na odwrocie starego paragonu, który akurat leżał w okolicy komputera Riot Games z pewnością zasługuje na uznanie. W końcu udało mu się zmienić nastawienie upartej, marudnej baby typowej przedstawicielki płci pięknej do swojego flagowego produktu.

Powszechnie wiadomo, że najprostsze rozwiązania często okazują się najlepsze. Można powiedzieć, że podobnie było również w tym przypadku, chociaż zapewne z punktu widzenia zaangażowanych środków, ilości pracy i organizacji wprowadzenie patcha Freljord nie było łatwe. Z mojej perspektywy sprawa wygląda jednak nieco inaczej: to, czego nie zdołał osiągnąć nimdil, prosząc, przekonując i podając kolejne argumenty, Riot Games zdobyło jednym, prostym ruchem.

Wystarczyło obiecać mi ładny awatarek.

Wielokrotnie wspominałam o tym, że ładny wygląd jest dla kobiet niezmiernie istotny - jak widać ta maksyma ma zastosowanie nie tylko w przypadku wyglądu blogasków, szczególnie, że Leagune of Legends nie należy do gier, które fundują użytkownikom wysublimowane doznania estetyczne. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o awatary, które od początku uznawałam za wyjątkowo szkaradne. Nie trudno się więc domyślić, że wystarczył rzut oka na eleganckie emblematy symbolizujące plemiona Freljordu, aby nagle liczba moich wygranych z ludźmi z 4 zmieniła się na 31.

W ten sposób poznałam inny rodzaj głodu krwi i nową jakość zabijania postaci przeciwnika. Można powiedzieć, że wkroczyłam na kolejny poziom. Aż boję się myśleć o tym, co się ze mną stanie, jeżeli Riot Games zaoferuje jakieś "estetyczne" bonusy za awans do Srebrnej Ligi. Z pewnością moje życie legnie w gruzach - nie mam przecież nawet 30 poziomu.

Na razie jednak czuję się względnie bezpieczna, toteż pozostaje mi tylko żałować, że więcej championów płci żeńskiej nie jest ubranych tak, jak podstawowa Diana.



photo credit: 3 Poros of Freljord by ~inkinesss

16 komentarzy:

  1. Raczej standardowo na koniec sezonu dostanie się ramkę+avatar za pozycję w rankingu. Chociaż kto wie ;) A odnośnie stroju Diany, po niej wyszły: Syndra, Elise, Nami, Vi, Quinn i Lissandra. Może nie wszystkie są zakute w zbroje płytowe, ale ostatnio Riot w rejony chainmail bikini się nie zapuszcza ;)

    Riot plz nerf Poro

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nigdy nie zrozumiem fenomenu LOLi i innych mobów. RTS wykastrowany z najciekawszych elementów, jak można w to grać? Nuda na maxa.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @paralaktyczny:
    Masz rację co do ogólnego kierunku, w którym zmierzają stroje czempionów-kobiet, z tym, że mój punkt widzenia jest mocno ograniczonych, bo znośnie potrafię grać tylko ADC, więc... Tak, Quinn wygląda bardzo fajnie ;)

    @KFC:
    Z perspektywy tak niedoświadczonego gracza, jak ja, zalety są następujące:
    - jeden mecz pochłania mało czasu
    - jest to na tyle proste, że nawet ja byłam w stanie się nauczyć ;)
    - grając, rozmawiam sobie przez telefon z nimdilem :P
    - najważniejsza sprawa: Pokemony! To jest, chciałam powiedzieć, zbieranie postaci. Chyba właśnie aspekt pokemonowy najbardziej mnie tu pociąga :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do WarThunder - bardzo ładny interfejs, bardzo ładne widoki i najważniejsze - bardzo ładne samoloty.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Neurocide:
    Samoloty chyba aż tak mnie nie pociągają. Zresztą, poza estetyką liczy się też współczynnik pokemonowatości :P

    OdpowiedzUsuń
  6. khem:
    za rozegranie 10 gier w sezonie 2(rankigowych) dostawało się kayle+skórkę dla niej.
    Skórki były też za złoto i wyżej.

    Powinno się spodziewać conajmniej tego samego pod koniec sezonu3.

    OdpowiedzUsuń
  7. kolejno: 10 rozegranych gier rankingowych sezon2 - kayle sędzia.
    złoto+ w sezonie1 - 'niebieski' jarvan
    złoto+ w sezonie2 - janna zwycięska
    ryze chyba był za turnieje, nie za pozycje w 1 sezonie.
    więc jest troche lepiej niż standardowa ramka+avatar.

    OdpowiedzUsuń
  8. - a ponieważ świetnie się pisze kolejne komentarze, zamiast edytować 1 -
    nie ma nic lepszego niż ubieranie czampiona w docie2.

    Kto nie wie: 'ubierasz' bohatera w elementy skórki, które dowolnie łączysz, wypadają one(1 losowy) co wbicie poziomu konta i losowo co x rozegranych gier. Od 5 centowych broni po 30$ skórke dla Liny albo nasto-eurowych przesłodkich kurierów.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Upx3:
    Zbieranie czempionów ma teoretycznie większy współczynnik pokemonowatości, niż ich ubieranie, a to, co piszesz brzmi faktycznie strasznie fajnie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pokemonowatość kończy się kiedy zostaje ci 20+ bohaterów za 6k ip. Nie narzekam na riot - dostałem aż za dużo frajdy a nawet skórek żeby narzekać.

    Kiedyś poleciłbym bloodline champions(dota2 była w głębokiej becie a nie na ukończeniu) ale po odejściu od modelu 'skill matters, lvl not' nawet odradzam - choć warto spojrzeć na grafikę.

    Dota2 to nie tylko inny docelowy odbiorca niż lol, ale też potencjał na mały artykuł.
    Jeśli ktoś nie miał styczności z dotaallstar a gra w lola, valve ma odpicowaną pulę bohaterów z których każdy jest op i warsztat steam - tu już polecam wygooglać ile przedmiotów utworzonych przez graczy wchodzi do gry(kurierzy, komplety skórek, pojedyńczne przedmioty, hud(!!), kurierzy) i klienta którego można wygodnie ustawiać. Polecam spróbować, mimo wysokiego progu wejścia. Obok lola, nie zamiast.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Up:
    Dota2 z pokemonowatego punktu widzenia brzmi, rzeczywiście, zachęcająco, jednak mam pewne obawy co do swoich umiejętności, bo wiem, że jest od LoL-a trudniejsza, a przecież ja nawet w LoL-u jestem marna :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Blanche, Ty lepiej mów, pod jakim nickiem grasz. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. @Nine:
    Przyznałam się do tego jeszcze w pierwszej notce o LoL-u. Lisdexamfetamine. W akcie desperacji - wiadomo, wszystkie nicki zajęte - wygrzebałam to z "Toksykologii współczesnej" Seńczuka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Serio? Ciekawe.
    Ja jestem jako Ninetongues. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. DOTA2 nie jest trudniejsza od LoL. Jest po prostu niedopracowana oraz brakuje jej balansu. To trochę tak jakby powiedzieć, że wersja szachów, w której każda figura w trakcie ruchu ma 1/5 szansy na zniknięcie jest trudniejsza od tradycyjnej wersji. Natomiast w moim doświadczeniu DOTA2 była trudniejsza na starcie (wiele rozwiązań mechanicznych jest nieintuicyjnych) i dość prosta po opanowaniu podstaw. LoL natomiast przystępniejsza na starcie i znacznie trudniejsza potem. Ale to już kwestia większej liczby zmiennych w LoL oraz ich większego wpływu na przebieg rozgrywki.

    DOTA2 natomiast zdecydowanie wychodzi na prowadzenie pod względem możliwości wizualnej customizacji. Inna kwestia, że LoL ma znacznie lepiej pod względem konceptu oraz mechaniki zaprojektowanych championów.

    OdpowiedzUsuń
  16. @paralaktyczny:
    Jak się Ciebie czyta, to rzeczywiście wygląda prosto... ale gdzie Twój poziom grania, a gdzie mój ;)

    OdpowiedzUsuń

comments