Świeża krew w przestworzach

share and show love
Po paru latach przerwy od prowadzenia pierwsza własna sesja RPG to wielkie wydarzenie. Sesja z grupą kompletnie początkujących osób, które zdecydowały, że to właśnie ja będę kształtować ich RPG-owe doświadczenia to wydarzenie wielkie w dwójnasób. Chyba nie muszę dodawać, że poziom stresu jest co najmniej równie wielki, jak doniosłość zbliżających się chwil.
Pierwszą sesję po przerwie będę prowadzić grupie czterech zupełnie zielonych osób. Tak wyszło, po prostu szybciej udało się nam ustalić odpowiadające wszystkim miejsce i czas. Właśnie przyszło mi na myśl, że to jednocześnie dobra i niedobra sytuacja.

To, że będę prowadzić początkującym na pewno pomoże mi pokonać stres. Po prostu nie będę czuła się tak przytłoczona ciężarem oczekiwań, wypływających bezpośrednio ze starych, dobrych czasów, bo ktoś kto RPG widział tylko w serialu "Stranger Things", a zna mnie nie dalej, jak od roku po prostu żadnych oczekiwań mieć nie może. Dzięki temu będę mogła rozkręcić się narracyjnie w bezpiecznym środowisku. Z przyjemnością zamknęłabym temat na tej właśnie refleksji, jednak jak to w życiu bywa, jest także druga strona medalu.

Wprowadzanie w hobby nowych osób to wcale nie taka łatwa sprawa.

Przede wszystkim, uważam, że RPG to rozrywka, która ma dość wysoki próg wejścia, szczególnie, kiedy ktoś poznawanie gier fabularnych zaczyna kompletnie od zera. Te największe, najbardziej znane, a więc i najłatwiej dostępne systemy to zwykle setki stron, z którymi trzeba się zapoznać, na co przecież nie zawsze jest czas i ochota. Wcale mnie to nie dziwi, bo szkoda jest marnować kilkanaście godzin na coś, co może się zwyczajnie nie spodobać - szczególnie, gdy na wyciągnięcie ręki jest całe mnóstwo zdecydowanie mniej angażujących rozrywek, choćby uwielbiany przez wszystkich Netflix. Ktoś, kto zabiera się za gry fabularne, zwłaszcza w roli MG!, a do tego nie ma wsparcia od bardziej doświadczonych osób, jest w niezbyt wesołej sytuacji. Bo poszukiwania odpowiedniej gry, zapoznanie się z nią, namówienie znajomych na sesję, ogarnięcie wszystkiego na poziomie, który pozwoli wytłumaczyć innym o co chodzi to nie lada wyzwanie. Wiadomo, są grupy na Facebooku, podcasty, kanały na YT, morze artykułów o tym jak grać i całe mnóstwo rozmaitych materiałów pomocniczych, mimo wszystko wydaje mi się, że ktoś kto dopiero zaczyna może czuć się w tym wszystkim zagubiony. W tej kwestii moja grupa to prawdziwi szczęściarze, bo chociaż zmartwychwstanie to bolesny proces, to jednak mam jakieś RPG-owe doświadczenie i postanowiłam wziąć na siebie cały ciężar przygotowań, a przed samą sesją wymagać możliwie jak najmniej.

Na start wybrałam Lady Blackbird nie tylko dlatego, że bardzo pewnie się w tej grze czuję, ale również ze względu na jej rozmiary. Wersja polska liczy dokładnie 17 stron, a żeby uczestniczyć w sesji gracz musi przeczytać właściwie wyłącznie kartę swojej postaci (która, dodatkowo, zawiera skrót zasad). Jeżeli wykaże się wyjątkowym entuzjazmem może rzucić okiem również na dodatkowe dwie strony, ale tak naprawdę to nie jest obowiązkowe, bo z zarysem świata i wstępnej sytuacji z powodzeniem można zapoznać się już w czasie gry. Atutem LB jest również wyjątkowo prosta mechanika. W efekcie, jedyne, co trzeba zrobić przed sesją to wstąpienie do sklepu po colę i chipsy. Całkiem spoko opcja w porównaniu z przebijaniem się przez kilkuset stronicowy podręcznik.

Osobną sprawą jest jednak to, na ile pewnie gracze będą czuli się w fikcji. Zrozumienie jak działa mechanika i wysłuchanie kilku zdań o tym, jak wygląda świat po którym podróżują ich bohaterowie to jedno. Chęć podejmowania działań i wspólnego tworzenia historii na tej podstawie to coś zupełnie innego. Lęk przed ośmieszeniem i niedostateczne wyczucie konwencji potrafią skutecznie zasznurować usta, tworząc kompletnie pasywną grupę bohaterów. Oczywiście, wiele zależy od konkretnego zestawu ludzi, który pojawi się na sesji, jednak wydaje mi się, że może to być problemem zwłaszcza dla osób dorosłych - w każdym razie jest to coś, na co zwraca się uwagę choćby w przypadku nauczania języków obcych, więc w kontekście RPG również się spodziewam takiej reakcji. Dlatego, chcąc ułatwić swoim graczom wejście w fikcję, poprosiłam wszystkich, aby przed sesją obejrzeli "Planetę skarbów". Wierzę, że taki seans pomoże, bo film sprawia wrażenie nakręconego pod Lady Blackbird - a właściwie, Lady Blackbird sprawia wrażenie napisanej dokładnie pod ten film.

Jednocześnie jednak zastanawiam się, czy nie powinnam była nieco inaczej dobrać graczy, na przykład mieszając doświadczone osoby z tymi początkującymi. Ktoś kto siedzi w RPG już od jakiegoś czasu mógłby dawać na sesji fajny przykład i aktywizować resztę. Chociaż z drugiej strony istnieje ryzyko, że ściągnąłby na siebie światła reflektorów i całkowicie przejął rozgrywkę, onieśmielając innych. Trudno wyczuć, która z tych sytuacji jest bardziej prawdopodobna, zwłaszcza, gdy prywatnie zna się graczy bardzo słabo lub wcale, ale na pewno jest to inny dobór ludzi jest do rozważenia w przyszłości, jeśli jeszcze kiedykolwiek przyjdzie mi być tą osobą niosącą kaganek RPG-owej oświaty.

Kolejna kwestia, od której być może powinnam zacząć, to fakt, że pokazywanie doświadczonym RPG-owcom nowego systemu to nie to samo, co pokazywanie RPG jako pewnego typu rozrywki. Trochę się tego obawiam.

Dla kogoś kto od dłuższego czasu siedzi w RPG pewne rzeczy, koncepcje, schematy są całkowicie oczywiste - do tego stopnia, że poznając nową grę w ogóle się nad pewnymi rzeczami nie zastanawiamy, tylko wyciągamy z danego systemu smaczki, różnice i twisty, które czynią go wyjątkowym na tle wszystkich innych, dotychczas poznanych gier. W związku tym już teraz zastanawiam się co powinnam powiedzieć przed sesją: na co zwrócić uwagę, co może być dla nowych osób trudne lub niezrozumiałe? Zamierzam, oczywiście, wyjaśnić, jakie są kompetencje MG, a jakie graczy, jak prowadzę (bo podobno nie robię tego w zupełnie typowy sposób) oraz co można robić na sesji a czego absolutnie nie wolno (w kontekście komfortu wszystkich uczestników zabawy). Poza tym jednak, w tym punkcie mam kompletną pustkę w głowie, więc jeżeli macie jakieś doświadczenia, przemyślenia lub sugestie w tym temacie - chętnie się z nimi zapoznam.

Chciałabym, żeby na starcie wszystko było jasne, bo uważam, że to pozytywnie wpłynie na swobodę snucia historii i deklarowanie akcji z przytupem. Jednocześnie, nigdy nie czułam się szczególnie dobrym nauczycielem.

Dam znać jak mi poszło.


photo credit: luca skill Dices Dadi via photopin (license)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

comments