Wczoraj zrobiłam moim graczom niespodziankę. Zamiast kontynuować rozpoczęty jakiś czas temu WoD-ny scenariusz poprowadziłam im sesję w Castle Falkenstein. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że właśnie ten scenariusz postanowiłam poprowadzić podczas ZjAvy, a moja krakowska grupa z radością spełniła funkcję królików doświadczalnych.
W walce o przyszłość Nowej Europy, wolnej od Żelaznego Kanclerza i jego knowań wzięło udział dwóch dżentelmenów i jedna dama. Lucien Cartier, asystent Juliusza Verne'a, mający zadatki na szalonego naukowca, Horatio Nelson Ward, oficer królewskiej marynarki wojennej w stanie spoczynku oraz lady Amanda Reinhardt, parająca się dyplomacją. Grupa, jak przystało na prawdziwie bohaterskich bohaterów, świetnie sobie poradziła – geniusz zbrodni został schwytany, a najważniejsze dzienniki świata miały o czym pisać co najmniej przez kilka kolejnych dni.
Było fajnie, jednak okazało się, że trzeba sporo poprawić, aby sesja rzeczywiście nadawała się do rozegrania w konwentowych warunkach.
- Przede wszystkim czas. Chyba muszę coś obciąć lub nieco bardziej stanowczo popychać graczy w stronę rozwiązania, w przeciwnym razie nie mam najmniejszych szans zamknąć się w przepisowych czterech godzinach. Z drugiej strony, nie chciałabym rezygnować z krótkich, indywidualnych wprowadzeń.
- Postaci. Rzecz jasna, były przygotowane przeze mnie, żebyśmy nie musieli tracić czasu na ich tworzenie, ale wygląda na to, że sama mechanika to za mało. Będę musiała dopisać również coś, co podkreśli ich motywacje (szczególnie te negatywne).
- Zakończenie. Przydałoby się je nieco bardziej rozbudować.
- Gadżety. Z różnych względów nie miałam dostatecznie dużo czasu, żeby wyprodukować coś na wczoraj i bardzo mi ich brakowało. Wśród nich powinna znaleźć się lista imion i nazwisk, z której ewentualni gracze będą mogli wybrać coś dla swoich bohaterów – na konwencie dostęp do absolutnie najważniejszej pomocy RPG-owej (Behind the Name) może być... ograniczony.
Mam nadzieję, że uda mi się ze wszystkim zdążyć. Do zobaczenia w Warszawie!
PS. Moim królikom dziękuję za wszystkie cenne uwagi.
Siła konstruktywnego feedbacku ;)... coś o tym wiem :P (czyt. wszystkie betatesty powiązane z pewnym moim projektem [już nie agituję - kiedy jego premiera ;D]).
OdpowiedzUsuńCo do ZjAvy, nie sądzę bym się doczłapał do W-wy. Pewnie będę starał się na Pyrkonie wylądować, bo jednak bliżej + odpada problem z mieszkaniem ;).
Powodzenia, w każdym bądź razie :),
Skryba.
Mogę poagitować za Ciebie: jutro, jutro! ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie wiem, czy w tym roku zdołam dotrzeć na Pyrkon (prawdę mówiąc, wątpię); zresztą, istnieje ryzyko, że po ZjAvie już nigdy nie pokażę się w miejscu publicznym. :P Także powodzenie chętnie przyjmę, ale na wszelki wypadek nie będę za nie dziękować. ;)
A ja bym chciał spróbować zagrać w Wolsunga. Jeżeli będzie miejsce to przyjdę do Ciebie.
OdpowiedzUsuń