Prawdziwie RPG-owy konwent

share and show love
Teoretycznie ZjAva to kameralna impreza, która, zamiast oferować uczestnikom rozbudowany program, koncentruje się na tym, co lubimy najbardziej: graniu w RPG. Teoretycznie. Trzecia edycja Zimowej Jazdy Avangardowej pokazała, że ZjAvie coraz bliżej do pełnoprawnego, ogólnopolskiego konwentu, niż lokalnej atrakcji. Pojawiło się dokładnie 666 osób. Taka frekwencja z pewnością cieszy organizatorów, a także pokazuje, że w przyszłym roku spotkamy się pewnie w innym miejscu. Liceum im. Hugona Kołłątaja, którego gościnne mury dotychczas dawały schronienie złaknionym sesji RPG-owcom, nie będzie już w stanie pomieścić zjaviskowego potencjału. 


Atrakcje 

Do Warszawy przyjechałam, aby choć na chwilę zaspokoić swój wieczny głód grania, toteż tablica ogłoszeń sesyjnych była moim pierwszym celem. Muszę przyznać, że było w czym wybierać, przy czym, jeśli chodzi o ilość, palma pierwszeństwa należy się Dziedzictwu Imperium. Wzięłam udział w aż czterech sesjach, przy czym jedną z nich prowadziłam [1]. Grałam w nowy Świat Mroku, Lady Blackbird oraz Wolsunga. 

„A może Harry Potter”, nWoD, MG: MareK 
Scenariusz, jak wskazuje tytuł, dotyczył powieści o przygodach młodego czarodzieja, dokładniej zaś, grupy fanów serii, którzy potraktowali ją zbyt poważnie, zmieniając się tym samym w bandę psychopatów. MG stworzył fajną atmosferę tajemniczości, jednak trochę niepewnie czułam się, ze względu na zmiany mechaniczne. Mimo to, bawiłam się naprawdę dobrze. 

Lady Blackbird, MG: Squid 
Wreszcie miałam okazję, aby poznać ten fantastyczny system! Wprawdzie było nas nieco za dużo, jednak sesja pozostawiła po sobie naprawdę pozytywne wrażenie, a także, co ważniejsze, chęć prowadzenia. 

„Podsystem Klątwy i Następstw”, Wolsung, MG: Planetourist 
Zawsze cieszę się, kiedy mam okazję zagrać w Wolsunga, bo wśród moich stałych graczy brakuje fanów tego systemu. Bardzo podobał mi się pomysł Plane'a, więc tym bardziej szkoda, że zostaliśmy nieco przytłoczeni mechaniką. 

W sobotę dodatkową atrakcją byli migrujący od stołu do stołu sędziowie Latających Spodków, wszyscy zaopatrzeni w złowieszcze zeszyty, w których robili zapewne niemniej złowieszcze notatki. Z przyjemnością rzuciłabym na nie okiem, zapewne jak każdy oceniany Mistrz Gry, toteż z niecierpliwością czekam na namiastkę tej przyjemności w postaci podsumowania konkursu. 

Chociaż sesje to podstawa, w tym roku ZjAva mogła poszczycić się całkiem rozbudowanym programem, jednak, mimo że tytuły niektórych prelekcji wyglądały interesująco, chęć grania przeważyła i sama uczestniczyłam tylko w jednej z nich. Prowadząca, Jade Elenne, była świetnie przygotowana i bardzo ciekawie mówiła o XIX-wiecznej modzie damskiej. 


Aspekt towarzyski 

RPG łączy ludzi, szczególnie, kiedy występuje w tak dużej ilości. To pierwszy od dawna konwent, jaki dał mi okazję do poznania tak wielu osób, które dotychczas mniej lub bardziej mgliście kojarzyłam z Internetu. Pozdrawiam więc moich graczy i współgraczy, a także, oczywiście, Mistrzów Gry. 


Organizacja 

Nawet, gdyby pojawiły się jakieś organizacyjne niedociągnięcia, najpewniej nie zauważyłabym ich, zbyt zajęta bieganiem z sesji na sesję. Z mojej perspektywy Stowarzyszenie Avangarda po raz kolejny spisało się znakomicie. Organizatorzy byli bardzo pomocni, zarówno przed konwentem, kiedy w ostatniej chwili zgłaszałam swoją sesję, jak i na miejscu, gdy szukaliśmy odpowiednich stanowisk do gry. Chociaż nie brałam udziału w prelekcjach, byłam poinformowana o wszystkich zmianach w programie – informujące o nich kartki natychmiast rzucały się w oczy. Konwentowy barek zapewniał strawę i napitek głodnym i spragnionym bez konieczności opuszczania terenu szkoły, a automat z kawą dostarczał kofeiny w krytycznych momentach. Krótko mówiąc, nie mogę na nic narzekać. 


Podsumowanie 

Jestem rodowitą Krakuską, co oznacza, że zaprogramowano mnie genetycznie, abym nie lubiła Warszawy, jednak warszawskie konwenty sprawiają, iż czasem zdarza mi się żałować, że jednak nie mieszkam w stolicy. 



[1] „W trybikach wojny” to pierwszy scenariusz, jaki poprowadziłam na konwencie, dlatego kiedyś poświęcę mu osobną notkę. Wzięłam udział w Latających Spodkach, ale nie udało mi się przejść do finału konkursu.

2 komentarze:

  1. Diabelska liczba uczestników. Ja co prawda fanką RPG nie jestem, ale mój bratanek był i chwalił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba przyznać, że liczba uczestników się bardzo ładnie udała :P
    Skoro nie jesteś fanką RPG polecam większe konwenty, na których można się spotkać z pisarzami, np. Ania Brzezińska to przemiła osoba i fantastyczna prelegentka. :)

    OdpowiedzUsuń

comments