Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogosfera. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogosfera. Pokaż wszystkie posty

Mikołaj RPG 2013: prezent wędruje do...

Zgłosiło się aż ośmioro grzecznych fanek i fanów gier fabularnych! To nie mało, toteż dziękuję wszystkim, którzy rozpowszechniali wśród znajomych wiadomość o konkursie. Szczególnie, że każdy z uczestników ma się czym pochwalić w kwestii grzecznego RPG-owania i każdy z nich w pełni zasługuje na nagrodę. Niestety, zwycięzca może być tylko jeden, więc decyzja była naprawdę trudna… do tego stopnia, że zdecydowaliśmy się  nagiąć zasady i obok nagrody głównej przyznać wyróżnienie.

Papierową wersję Dog Eat Dog otrzymuje Marek “Plane” Golonka:
Wielce Szanowna Święta Mikołajowo!
Cnota jest, jak wiadomo, własną nagrodą, nigdy by mi więc nie przeszło przez myśl prosić o jakieś wynagrodzenie czy kompensatę za tegoroczne dobre uczynki. Gra, którą zamierza Święta przekazać w ręce najgrzeczniejszego RPGowca wydaje mi się jednak tak poważna i tak ważna zarazem, że otrzymanie jej trudno mi nazwać nagrodą. Sądzę, że jest to raczej brzemię, które zmusza posiadacza do porzucenia lekkich jak piórko sesji Wolsunga i zajęcia się dużo mniej zabawnymi, a jednak bardziej doniosłymi tematami. W poniższej epistole postaram się Świętą przekonać, iż udźwignę to brzemię, przynosząc rozliczne korzyści sobie i światu.
Po pierwsze mogę z dumą stwierdzić, iż swoimi sesjami promuję znajomość historii i nie unikam trudnych tematów. Choć tak przeze mnie lubiany Wolsung oferuje zakłamaną (ale jak uroczą!) wizję wieku XIX w., znajduję też czas na prowadzenie o wiele mrocznych Rippers, którzy - mimo fantasmagorycznej tematyki - oddają nierówności, fobie i zakłamanie epoki dużo lepiej. Zawsze staram się dowiedzieć jak najwięcej o prawdziwej historii miejsca, w którym rozgrywają się moje sesje, co może Świętej spodobać się tym bardziej, iż ostatnio miejscami tymi były Balice i Paryż. 
Także i na konwentach regularnie prowadzę prelekcje poświęcone nie zawsze przyjemnej prawdzie historycznej, zwłaszcza związanej z XIX w. - tu muszę wspomnieć zwłaszcza o cyklu odczytów Damy i dżentelmeni, czyli kto?, podczas których pokazuję, jak bardzo "wiktorianie" osaczeni byli przez sieć konwenansów i norm społecznych. Oczywista nie pozwalam też do końca zginąć pięknemu Mitowi Wiktoriańskiemu - staram się przekazać słuchaczom całe piękno tego świata i współczesnych dzieł do niego się odnoszących, pokazując jednak także i jego mroczne strony. Zachęcam także do dalszych studiów w odbywającej się między innymi na Polconie prelekcji Erudycja wiktoriańskiego Mistrza Gry. 
Z bardziej ogólnych zalet mojej skromnej osoby pozwolę sobie wspomnieć o tym, że zawsze przygotowuję sesję z myślą o graczach i ich dobrej zabawie, bez żalu modyfikując wątki i upraszczając mechanikę, by dostosować wszystkie elementy sesji do potrzeb danej grupy. Jako swoistą summę takiego podejścia mogę wskazać moją niedawną sesję mikołajkową
Mam nadzieję, iż powyższe skromne dossier przekona szanowną Świętą, iż jestem gotów przyjąć na siebie brzemię gry tak poważnej, jak Dog Eat Dog.
Kłaniam się nisko i życzę Świąt pogodnych, wesołych i niezbyt przepracowanych!
Oddany Świętej przyjaciel,
Marek "Vic" Golonka

Natomiast, w ramach wyróżnienia oryginalna wersja pdf gry wędruje już mailem do Darii Chibner:
Kochany Święty Mikołaju!
W tym roku nie pokonałam wielu smoków, nie odwiedziłam wystarczającej ilości lochów ani nie mogę pochwalić się epickimi czynami. Mimo wszystko w tym roku starałam się być wyjątkowo miłym i grzecznym RPG-owcem. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje drobne i wręcz niezauważalne przewinienia, przymkniesz strudzone oczy na niewielkie i nieliczne niedociągnięcia i w swej nieprzeniknionej łasce, obdarzysz mnie nieoczekiwanym podarkiem.
Kiedy byłam graczem nie tworzyłam postaci, które odstawałyby od drużyny - nie irytowałam praworządnych paladynów chaotycznym orkiem barbarzyńcą, najwyżej skrzętnie ukrywałam swoją prawdziwą naturę. Starałam się obrać z nimi wspólny front i razem z nimi przeżywać przygody, wznosić kufle w podrzędnych karczmach oraz uciekać przed niespodziewanym zagrożeniem. Nie odchodziłam znienacka od drużyny na nieprzeniknione leśne ścieżki, przez co Mistrz Gry musiałby skupiać się wyłącznie na mojej postaci. Jeżeli coś takiego zdarzało mi się, od czasu to czasu, to robiłam to tylko dla dobra drużyny. Wspólnie z całą ekipą przeżywałam sukcesy i porażki, a potajemne konszachty z Mistrzem Gry zdarzały mi się jedynie dwa czy trzy razy podczas danej sesji. A to wszystko dla dobra drużyny! Ciężko pracowałam na swoje PD-ki i nowe umiejętności, dbałam i czyściłam swoje szczęśliwe k20, staranie wypełniałam swoją kartę postaci - nie zapominając nawet o portrecie swojej niestrudzonej bohaterki. Jeżeli zdarzały się takie sytuacje, że udawało mi się awansować fartem, zgubiłam swoją pierwszą, ukochaną k20 czy zalałam pysznym waniliowym latte kartę postaci - cóż, nawet mnie czasem prześladuje pech i zły los. Sam widzisz Kochany Święty Mikołaju, że trudno znaleźć grzeczniejszego gracza ode mnie.
Dzięki mojej grzeczności zdobyłam zaufanie graczy i pozwolili mi dowieść swych przeogromnych zdolności, podczas prowadzenia sesji. Zdecydowanie wolę grać z głową, niż twardo, więc nie znęcałam się nad moimi słodkimi graczami. Owszem, muszę ze wstydem przyznać, że zdarzało mi się pod rząd uśmiercić kilka postaci jednego gracza lub rzucać krowami w postaci i graczy, którzy nie byli wstanie odkryć mojego fascynującego i niebywale prostego wątku fabularnego. Robiłam to jednak, tylko i wyłącznie, dla dobra moich współgraczy. Dobrze wiem, że nic nie smakuje tak dobrze, jak z trudem osiągnięte zwycięstwo i chwała! Nawet jeśli wiąże się to z wchodzeniem pod tą samą górę trzy razy pod rząd - jest przecież oczywiste, że sukces zrekompensuje wszystkie drobne przestoje i momenty znużenia. Jest wiadome, że na moich sesjach nigdy nie może być nudno! Byłam szczodra w rozdawaniu PD-ków, nie żałowałam wspaniałego ekwipunku oraz potężnych artefaktów. Dodatkowo, wyjątkowo się cieszę, że trafiłam na tak wspaniałe postaci, które wiedzą iż, dziesięć PD-ków, zardzewiały miecz i stary garnek, znaczą więcej niż wypasiona zbroja i doświadczenie liczone w tysiącach. Tak samo, jak ja wolą potęgę wyobraźni niż prostotę przedmiotów. Nie zamęczam ich więc, różnorodnością gadżetów na sesjach - każdy tak doświadczony RPG-owiec jak ja, wie iż najlepsza sesja składa się z miejsca, kartki i ołówka. Każdy jednak lubi od czasu do czasu odrobinę pikanterii - moi współgracze do dziś z nostalgią wspominają wspaniałe przygody odbywane podczas krótkiej wizyty do pubu lub niezwykle klimatyczny scenariusz heroic fantasy, który odbywał się na zapuszczonej działce mojego wujka Stasia. Gdy czasami zdarzała mi się niedyspozycja i nie mogłam prowadzić sesji, moi ukochani towarzysze, płakali z żałości, że ominą ich moje wspaniałe pomysły!
Mój najdroższy, najwspanialszy, najcudowniejszy i najlepszy Kochany Święty Mikołaju! Mam nadzieję, że mój list wystarczająco udowodnił, iż to właśnie ja jestem najgrzeczniejszym RPG-owcem na świecie. Moja niebywała skromność, różnorodne talenty i zalety oraz wspaniałe czyny, zostały wystarczająco potwierdzone w tym krótkim i zwięzłym liście. Czekam z niecierpliwością na twoją rozumną i słuszną decyzję.
Ściskam i pozdrawiam serdecznie, tak jak tylko ja potrafię!

Dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się sprawić mi przyjemność i stanąć do walki o wieczną sławę i skromny prezent. Zarówno uczestnikom konkursu życzę, aby zbliżające się święta przeżyli tak, jak najbardziej tego pragną. Wszystkiego najlepszego.

photo credit: Tim McFarlane via photopin cc


PS. W kwestii ustalenia szczegółów dotyczących przekazania nagród z autorami zwycięskich maili skontaktuję się osobiście.

Mikołaj RPG 2013

W tym roku święty Mikołaj potraktował mnie wyjątkowo łaskawie, przynosząc prezenty nie tylko dla mnie: zostawił mi dodatkowy papierowy egzemplarz Dog Eat Dog, zaznaczając, że powinien trafić w ręce jakiegoś (w miarę) grzecznego RPG-owca. W związku z tym, każdy, kto uważa, że w tym roku zachowywał się, jak na prawdziwego fana gier fabularnych przystało powinien napisać maila, w którym przedstawi swoje racje. Mam nadzieję, że jeszcze przed świętami pachnący nowością podręcznik znajdzie się wśród towarzyszy na półce kogoś z Was.

Na wiadomości w kilku zdaniach wyjaśniające, dlaczego to właśnie do Ciebie ma trafić podręcznik do Dog Eat Dog czekam do poniedziałku 16 grudnia pod adresem mikolaj.rpg [at] gmail.com. Wyniki "konkursu" zostaną ogłoszone kilka dni później. Podręcznik do wybranej przeze mnie i nimdila osoby trafi za pośrednictwem Poczty Polskiej; będzie można również odebrać go osobiście w Warszawie.

***
Dog Eat Dog to gra, opowiadająca o kolonizowaniu wysp rozrzuconych po wodach Pacyfiku. Zdążyła nie tylko zyskać miano kontrowersyjnej: wygrała Indiecade Impact Award, Indie RPG Award w kategorii Most Innovative Game i jednocześnie zajęła trzecie miejsce w kategorii głównej oraz była nominowana do Diana Jones Award for Excellence in Gaming. Tu można zobaczyć stronę zakończonego w kwietniu zeszłego roku Kickstartera, a tutaj znajdziecie stronę autora.


PS. Marzy mi się, że zostanę wprost zarzucona wiadomościami od mniej lub bardziej grzecznych RPG-owców, dlatego uprzejmie proszę o udostępnianie informacji o "konkursie". 

Teatralny giveaway

W tym roku, w porównaniu do poprzedniego, frekwencja zdecydowanie dopisała - aż osiem osób zgłosiło się do skromnego, parowego konkursu. Mam nadzieję, że - jeżeli tylko Machina parowa dotrwa do trzecich urodzin - w przyszłym roku pod tym względem będzie jeszcze lepiej. Tymczasem jednak, zamiast prowadzić rozważania o przyszłości, która może nigdy się nie wydarzyć, przejdźmy do najważniejszego punktu programu.

Blogaskowa Komisja Kontroli Gier i Zakładów (w składzie: nimdil i ja) jednogłośnie uznała, aby nie brać pod uwagę Kamulca, który wpisał mój adres mailowy. Jednocześnie, po burzliwej dyskusji, Komisja zatwierdziła uczestnictwo lucka na określonych przez niego w komentarzu warunkach.

Tym razem losowaniem zajął się nimdil, zaprzęgając do tego zadania generator liczb pseudolosowych. Zwycięzcy, którym zostaje Artur Nowrot gratuluję i życzę wielu udanych sesji. Poza przewidzianą nagrodą dorzucamy śliczne, różowe kwiatki.


PS. Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze, zachęty do dalszego blogowania i facebookowe lajki.

Drugi rok machinacji

Minął kolejny rok - dokładnie dwa lata temu Machina parowa została puszczona w ruch po raz pierwszy. Wprawdzie layout, który skusił mnie założenia zewnętrznego bloga, zdążył już mi się znudzić, jednak wciąż jeszcze nie zamierzam porzucać stanowiska pilota.

Od ostatniego podsumowania pojawiło się 14 nowych obserwatorów i kolejne 12 tysięcy odwiedzin. W tym czasie udało mi się opublikować 43 wpisy - mimo postanowienia o regularnym pisaniu, raptem jeden więcej, niż w ubiegłym roku. Największą popularnością cieszyła się notka Od legendy do Ligi legend, co można tłumaczyć jedynie ogromną popularnością LoL-a. Z wpisów bardziej przystających do podstawowej tematyki bloga, wyjątkowo doceniony został ten ogłaszający powstanie Koszmaru bibliotekarza: Game designerski debiut. Nie sądziłam wprawdzie, aby gra zrobiona na potrzeby Nibykonkursu miała się jakoś rozwijać, być może jednak warto pomyśleć o testach i kolejnej, bardziej rozbudowanej wersji. Wnioskując z ilości wejść, doceniliście również tekst o serialu Grimm, wypływający z kolekcjonerskiej manii Koniec pewnej epoki oraz almanachowy Rozmowa czyli....

"Strój krakowski" i Sprawa pięknej Zośki niezmiennie dominują w kategorii wyszukiwanych słów kluczowych, obok nich jednak pojawiły się również "machina parowa", "machina-parowa.blogspot" oraz "Castle Falkenstein".

To pozwala mi nieśmiało wnioskować o tym, że blog zdążył wyrobić sobie pewną markę i mieć nadzieję, że po upływie kolejnego roku będzie jeszcze lepiej. Z tego względu, kierując się zarówno opiniami osób trzecich, jak i tak zwanym Duchem Czasu, postanowiłam stworzyć Machinie parowej stronę na Facebooku. Nie wiem jeszcze co - i czy w ogóle cokolwiek - z jego wyjdzie, jednak tych z Was, którzy korzystają z wszechobecnego niebieskiego potwora zapraszam do polubienia jej.


***
Również w tym roku z okazji urodzin bloga chciałabym oddać w dobre ręce podręcznik RPG. Każdy kto zostawi pod tą notką komentarz z adresem e-mail będzie miał szansę zdobyć ufundowaną na Kickstarterze grę A Tragedy in Five Acts. Podręcznik nie został jeszcze rozesłany, jednak osoby, które wsparły projekt otrzymały już jego wersję elektroniczną - fizyczne książki powinny pojawiać się w kwietniu, a gdy dotrą do Polski natychmiast wyślę zwycięzcy jego egzemplarz. Zostanie on wybrany na drodze losowania, zapewne przy użyciu kostki, a komentarze będą zbierane przez najbliższy tydzień - do 7 kwietnia.


photo credit: cafemama via photopin cc

Krótki leksykon wypaczeń RPG-owych

Doznałam olśnienia. 

Dotychczas wydawało mi się, że RPG, które uprawiam jest, ogólnie rzecz biorąc, spoko. Może nie idealne, ale na tyle poprawne i zdrowe, żebyśmy wszyscy – zarówno ja, jak i moi gracze – mogli się na sesjach dobrze bawić. Tymczasem okazało się, że już sama moja niewielka, krakowska drużyna prezentuje cały wachlarz najróżniejszych, wysoce szkodliwych zachowań. Te zaś – odkąd moja RPG-owa świadomość weszła na wyższy poziom wtajemniczenia – spędzają mi sen z powiek. Nie mogę przecież przejść obojętnie obok problemu takiego kalibru, nie mogę pozostawić moich graczy w ciemności. Rozpoczynam więc krucjatę. Wkrótce moje sesje będą wolne od wszystkich wymienionych poniżej wypaczeń. 


BAŁWOCHWALCA 
Płeć: dowolna, z pewnym ukierunkowaniem na kobiety. 
Bałwochwalca to pupilek Mistrza Gry. Gracz, który niezmiennie jest zachwycony kolejnymi sesjami, nawet, jeśli sam MG nie jest z nich zadowolony. Co więc, nigdy nie waha się przed głośnym i entuzjastycznym wyrażaniem tychże zachwytów, nie pozwalając dojść do słowa niezadowolonym kolegom z drużyny. Skrajne przypadki bałwochwalców posługują się nie tylko komentarzami przekazywanymi ustnie, lecz również pisują do swoich Mistrzów Gry maile, w których wychwalają poszczególne elementy sesji (świetne odgrywanie NPC-ów, wciągająca, nieliniowa fabuła, było jak zawsze doskonale!), a nawet – o zgrozo – piszą do nich wiersze
Szkodliwość: bardzo wysoka. Swoją działalnością bałwochwalca sprawia, że Mistrz Gry popada w nieuzasadnione samozadowolenie i staje się głuchy na jakąkolwiek krytykę. Ponadto, nagle okazuje się, że w drużynie są równi i równiejsi – zgadnijcie, czyjemu bohaterowi zawsze wszystko się udaje? 

BLOGER 
Płeć: dowolna, z pewnym ukierunkowaniem na mężczyzn, których w polskiej blogosferze RPG działa nieco więcej, niż kobiet. 
Na pierwszy rzut oka bloger wydaje się zupełnie normalnym graczem. Zawsze karnie przychodzi na sesje, nawet, jeśli zazwyczaj jest nieco spóźniony; przynosi też colę i chipsy. W trakcie sesji nieźle odgrywa postać, zbiera PD-ki, czasem nawet wpadnie na jakiś niezły pomysł. Dopiero po sesji ujawnia swoją prawdziwą naturę. Kiedy wszyscy rozmawiają o tym, co działo się w czasie gry, komentują scenariusz i zastanawiają się nad przyszłymi losami swoich bohaterów bloger nigdy się nie odzywa. Milczy, słuchając uważnie. Nie dajcie się zwieść jeśli zobaczycie go z komórką w dłoni – bloger nie pisze smsów, tylko robi notatki. A kiedy już wszyscy podnoszą się ze swoich miejsc i ruszają do drzwi, żegna drużynę słowami „wszystko to opiszę na swoim blogasku!”, którym towarzyszy demoniczny śmiech. 
Szkodliwość: bardzo wysoka. Czy ktoś z Was widział kiedykolwiek gracza, który musi przypomnieć sobie, co działo się na poprzedniej sesji kampanii? Właśnie. Raporty blogera nie tylko nikomu do niczego się nie przydają, lecz również sieją niezgodę wśród graczy. Na kolejnej sesji, zamiast koncentrować się na grze, wciąż kłócą się o to, kto wpadł ostatnio na tamten świetny pomysł, jaki bloger w notce przypisał, oczywiście, swojej postaci. 

GRAFOMAN 
Płeć: dowolna. 
Grafoman to gracz, który jeszcze w przedszkolu zapragnął zostać nie tyle nawet autorem powieści, co po prostu wielkim pisarzem, zupełnie nie zważając przy tym na swój kompletny brak pisarskiego talentu. Życie już zdążyło go nauczyć, że krytycy literaccy i wydawcy to banda głupców, którzy nie rozumieją jego głębokich dzieł, toteż czeka na przyjście zmian w światku księgarskim, by w końcu móc zaprezentować swoją wiekopomną powieść osobie kompetentnej. A że czekanie to rzecz nudna, szuka rozrywki w RPG. Dla grafomana bardziej niż sesje liczą się przygotowania do nich, konkretnie zaś, możliwość pisania bezbożnie długich historii postaci, którymi później będzie torturował MG i pozostałych graczy. 
Szkodliwość: bardzo wysoka. Kiedy Mistrz Gry ma już dokładnie obmyśloną całą kampanię, grafom dostarcza mu wielki plik kartek z historią swojej postaci: mnóstwo sytuacji, miejsc i NPC-ów, które trzeba wykorzystać, żeby nie urazić jego pisarskiej dumny! 

LANDLORD 
Płeć: dowolna. 
Landlord to gracz, który podczas sesji gości w swoim mieszkaniu drużynę i Mistrza Gry. Jeszcze na początku kampanii stara się zachowywać normalnie, szybko jednak dochodzi do wniosku, że skoro zapewnia tak niezbędny element zabawy, jak miejscówka, należy mu się specjalne traktowanie. Landlord wymaga, tak od MG, jak i od pozostałych graczy, aby terminy sesji były ustalane zgodnie z jego widzimisię, przez co ich częstotliwość zaczyna szybko spadać. Aby zaprezentować wszystkim pełnię swojej władzy, mnoży kolejne, urojone przeszkody: a to sesja egzaminacyjna, a to pogrzeb, czy 50. rocznica ślubu dziadków. 
Szkodliwość: bardzo wysoka. Swoim zachowaniem landlord podkopuje autorytet Mistrza Gry, co więcej, pasuje pozostałych graczy, którzy nagle zaczynają dochodzić do wniosku, że ich życie prywatne może mieć jakieś znaczenie wobec umówionej wcześniej sesji. 

SZOFER 
Płeć: dowolna, z ukierunkowaniem na mężczyzn. 
Szofer, podobnie, jak bloger, podczas sesji wydaje się być zwyczajnym graczem. Swoją prawdziwą naturę ujawnia dopiero, kiedy zamykają się za nim drzwi do mieszkania landlorda. Wtedy to proponuje Mistrzowi Gry, że odwiezie go do domu – to przecież żaden kłopot, dodaje, wyjaśniając, że mieszka w tej samej dzielnicy. Tak naprawdę jego mieszkanie znajduje się dokładnie na drugim końcu miasta, jednak szofer zdaje sobie sprawę z tego, że dobro jego bohatera wymaga poświęceń. Kiedy już on i jego ofiara znajdą się w samochodzie, zaczyna pozornie niewinną rozmowę o RPG, która szybko schodzi na kampanię, w której aktualnie uczestnicy, by wreszcie zaczepić o jego oczekiwania dotyczące przyszłych losów jego postaci. 
Szkodliwość: bardzo wysoka. Szofer, podczas tych kilkunastu minut, które może sam na sam spędzić z Mistrzem Gry sączy do jego świadomości podprogowe komunikaty, które prędzej czy później skłonią jego nieświadomą ofiarę do poczynienia wielkich ustępstw na rzecz jego bohatera. Jeśli zaś łagodna metoda się nie sprawdza, szofer ujawnia swój prawdziwy adres i stosuje na MG szantaż paliwowy – ten, przerażony wizją bankructwa, które z pewnością nastąpi, jeśli będzie musiał zwrócić szoferowi kasę za benzynę, zasypuje jego postać doświadczeniem i skarbami.


Tekst zainspirowany został notkami autorstwa Szklanego Kruka/ Laverisa de Navarro/ von Mansfelda „Subiektywny słowniczek wypaczeń RPGowych” (część pierwsza i druga) oraz komentarzami do nich (tu i tu). 


PS. Proszę, oczywiście, nie traktować powyższego tekstu do końca poważnie. Moich graczy, jeśli czytają tę notkę, pragnę zapewnić, że są doskonali i nie zamieniłabym ich na żadnych innych.

Odmieńcowy giveaway

Muszę przyznać, że jestem trochę zawiedziona – Changeling: the Dreaming to świetny system, zamknięty na kartach ładnie wydanej książki, tymczasem tylko dwie osoby chciałby przygarnąć go do swoich kolekcji. Naprawdę powinniście zrobić coś z nadmiarami Waszej Banalności.

Z drugiej strony, przynajmniej nie było problemów z losowaniem – wystarczyło sięgnąć pod k20-stkę, wcześniej przyznając kandydatom odpowiednie wartości (repek – parzyste; Skryba – nieparzyste). Jeden rzut rozstrzygnął kwestię.


Zwycięzcy gratuluję szczęścia oraz życzę wielu udanych sesji!

Pierwszy rok machinacji

Z kilku względów, które w większości przemilczę, dokładnie rok temu Machina parowa została puszczona w ruch po raz pierwszy. Nie zamierzam jednak ukrywać, że najważniejszym z nich był – jakież to przyziemne i babskie! - wygląd zewnętrzny. Znaleziony w gdzieś w czeluściach Internetu layout, który służy mi do tej pory, spodobał mi się do tego stopnia, że nie mogłam go nie wykorzystać. 

Od czego czasu Machina działa nieprzerwanie, nawet jeśli mechanizm czasem buntowniczo zgrzyta, domagając się naoliwienia zębatek i trybików. 

Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak rozległa jest polska blogosfera RPG, nie sądziłam też, że ktokolwiek będzie Machinę parową czytał, zwłaszcza że tempo dodawania kolejnych wpisów może pozostawiać wiele do życzenia. Tymczasem podczas tego roku blog zyskał 27 obserwatorów oraz zaliczył ponad 10 tysięcy odwiedzin. W tym czasie udało mi się opublikować 42 wpisy. Największą popularnością cieszyła się notka Mikołaj RPG, a także wpisy rozpoczynające i podsumowujące prowadzoną przeze mnie 24. edycję Karnawału blogowego RPG. Co dla mnie szczególnie ważne, wnioskując z ilości wejść, doceniliście również almanachowy tekst Graj solo!, a także recenzję Castle Falkenstein. Dodam jeszcze, że czasem na bloga trafiają czytelnicy z przypadku, skierowani na złą ścieżkę przez Google; zwykle ci nieszczęśnicy chcą dowiedzieć się jak wygląda "tradycyjny strój krakowski" lub przeczytać "streszczenie książki Życie codzienne w Galii Merowingów".

Dotychczas Machina parowa cieszy się pozytywnym zainteresowniem, co z kolei cieszy mnie, a po trosze również niezmiennie zaskakuje. Co więcej, widać to nie tylko w statystykach i komentarzach. Zdarzało mi się spotykać na konwenatch osoby, jeszcze wtedy zupełnie mi obce, które zerkały na mój identyfikator, aby następnie oświadczyć: O, Ty jesteś Blanche! Czytam Twojego bloga!. To szalenie miłe, a przy tym bardzo motywujące do dalszej blogowej działalności, która, mam nadzieję, zdoła przetrwać kolejny rok.

***
Z okazji pierwszych urodzin Machiny parowej postanowiłam powtórzyć pamiętnego Mikołaja RPG, tym razem w formie typowego giveawaya. Każdy kto zostawi pod tą notką komentarz ze swoim adresem e-mail [1], będzie miał szansę dostać ode mnie podręcznik podstawowy do drugiej edycji Changelinga oraz dodatek Freeholds and Hidden Glens. Losowanie - w postaci rzutu kostką, chyba że po drodze znajdę jakiś sprytny programik, który zrobi to za mnie - odbędzie się w sobotę, 7 kwietnia.


[1] lub czymkolwiek, co pozwoli się nam skontaktować.

Mikołaj RPG: and the winner is...

Nasz mały konkurs wzbudził raczej niewielkie zainteresowanie, mimo to wybór zwycięzcy okazał się trudnym zadaniem. Jury, składające się tylko z dwóch osób nie może pozwolić sobie na komfort głosowania, a przekonać kogoś do swoich racji jest czasem naprawdę niełatwo [1]. Dostaliśmy osiem zgłoszeń, z czego szczególnie spodobały się nam trzy. Ostatecznie jednak zdecydowaliśmy, że podręcznik trafi w ręce zigzaka, autora poniższego listu:

Drogi Mikołaju i Pani Mikołajowo,
piszę ten email z plochą nadzieją, że macie internet na swoim dalekim Biegunie czy tam w Laponii, czy gdzie. Jakbyście nie mieli, to mam kolegę co sprzedaje bardzo atrakcyjne pakiety internetu radiowego, a nawet satelitarnego. Jak cos, daj znać, podzielimy się prowizją :)
Ale przejdźmy do rzeczy. Piszę bo byłem grzeczny przec cały rok, nie dokuczałem Blanche a nimdilowi tylko troszkę, ale on się nie gniewa. Poza tym ja w dobrej wierze tak. W kazdym razie, Wszechmocny Mikołaju, wiem że widzisz wszystko, kto byl grzeczny a kto nie, i wiem że widzisz też, że jestem największym możliwym (tzn takim, żeby to nie podpadało pod prześladowanie :) ) fanem pani Mikołajowej i zawsze pierwszy lecę polecać jej blogi i w ogóle.
No i na dodatek dzięki Pani Mikołajowej i jej zachwalaniu na Polterze Castle Falkenstein wciągnąłem się i zdobyłem wszystkie pdfy i czytam sobie - ale ciężko mi czytać przed laptopem, a poza tym wierzę w magię papieru. Dlatego też, jak będziesz patrzył drogi Wszechmądry Mikołaju na listę kto był najgrzeczniejszy i najbardziej zasługuje na Prezent, to na pewno na górze listy, z pewnością na samym jej szczycie znajdziesz mnie, zigzaka.
Bardzo bym się jako zigzak ucieszył z takiego Prezentu, mógłbym go uwielbiać i trzymać na półce i zaczytywać się nim i zrobiłbym mu nowe szycie u introligatora, zeby był ładny i zdrowy, i bym dbał o niego i na pewno byłby używany do grania. A jak Mikołaj nie wierzy, to ja mogę kiedyś na Biegun przyjechać i Mikołajowi i Pani Mikołajowej poprowadzić.
I wogóle to mnie tak zainspirowała akcja Mikołajstwa, że sam postanowiłem się przyłączyć i wymyśliłem takie coś - wrzucę na poltka ogłoszenie jak Pani Mikołajowa dzisiaj, że oddam na Gwiazdkę komuś podręcznik do Warhammera 2 ed. Ten co się zgłosi, powinien się zadeklarować, że da coś następnemu, który się zgłosi. To będzie warunek żeby prezent otrzymać. Zgłaszający zaś znów zadeklaruje, że coś odda... Fajny pomysł? Taki w świąteczno-obdarowywaniowym klimacie :)
A wogóle, to żeby na pewno nie poszedł ba Allegro i żeby Pani Mikołajowej nie pękło dobre serce, to najlepiej, przenajlepiej to dać mnie, bo ja na pewno nie sprzedam, a jeszcze jak będzie z dedykacją od Pani Mikołajowej z domu Blanche dla zigzaka to juz w ogóle na dwa tryliardy procent zostanie ze mną :)
A i pamiętałem o imieninach ostatnio! :)
Pozdrawiam,
I wesołych, rpegowych i szczęśliwych Świąt!

Jak wynika z wiadomości, zigzak zdążył już naprawdę zainteresować się CF i podręcznik z pewnością nie będzie bezczynnie stał na półce. Dopilnujemy tego osobiście: zigzaku, zapraszamy na Biegun Północny, kiedy tylko będziesz gotów, by poprowadzić nam sesję [2]!


[1] Rzecz jasna, jako kobieta dysponuję dodatkowym argumentem w postaci szantażu pt. „Albo śpisz na kanapie”.
[2] Jeśli jednak boisz się zimna i stad dzikich reniferów, możemy spotkać się na ZjAvie.


PS. Niestety, elfy zgubiły gdzieś notes z adresami grzecznych dzieci, więc musisz się z nami skontaktować w sprawie przesyłki, zigzaku.

Mikołaj RPG

Wreszcie zdecydowaliśmy, co zrobić z naszym dodatkowym podręcznikiem do Castle Falkenstein. W zgodzie z duchem zbliżających się świąt i propagowania tego fantastycznego systemu, chcielibyśmy, po prostu, oddać go w dobre ręce. Każdy, kto uważa, że to właśnie jego ręce będą najlepsze, powinien napisać do nas maila, w którym krótko przedstawi nam swoje racje. Mamy nadzieję, że od Nowego Roku, dzięki naszej skromnej inicjatywie, ktoś w Polsce będzie mógł cieszyć się sesjami w CF. 

Na wiadomości w kilku zdaniach wyjaśniające, dlaczego to właśnie do Ciebie powinien trafić podręcznik do Castle Falkenstein czekamy do 17 grudnia pod adresem mikolaj.rpg [at] gmail.com. Wyniki "konkursu" zostaną ogłoszone mniej więcej tydzień później. Podręcznik do wybranej przez nas osoby trafi za pośrednictwem Poczty Polskiej; będzie można również odebrać go osobiście, w Krakowie lub w Warszawie. 


Niestety elfy, które wydawały ten piękny wolumin nie były profesjonalistami w zacnym fachu introligatorskim i postanowiły go skleić zamiast zszyć, co w połączeniu z twardą oprawą i wiekiem sprawia, że kartki mają tendencje do wychodzenia z książki przy nawet ostrożnym użytkowaniu. Ta nietrwałość została potwierdzona na przynajmniej jednym innym egzemplarzu, więc nie jest to cecha unikalna prezentowanego podręcznika.


PS. Pani Mikołajowej pęknie serce, jeśli dowie się, że "dobre ręce" zdecydowały się powtórzyć tę inicjatywę, ale za pośrednictwem Allegro.