Lajconik 3 standardowo

share and show love
...czyli, jak zawsze, świetnie. 


Czas i miejsce 

Trzecia edycja krakowskiego konwentu Lajconik odbyła się z niewielkim opóźnieniem, to jest w weekend 27-28 października. Po wiosennej odsłonie, na której zjawiło się całkiem sporo spragnionych sesji RPG-owców spodziewałam się, że impreza przeniesie się w jakieś inne miejsce, by móc pomieścić wszystkich uczestników, tymczasem ku mojemu zdziwieniu spotykaliśmy się tam, gdzie ostatnio. Na szczęście, organizatorom udało się w magiczny sposób poszerzyć wnętrza budynków Młodzieżowego Domu Kultury i Stowarzyszenia Siemacha – wprawdzie tym razem odbyło się jeszcze więcej sesji, jednak nie można było narzekać na brak miejsca do grania. Dla każdego Mistrza Gry znalazła się – mniej lub bardziej – przytulna salka. Z kolei wielbiciele planszówek zajęli salę balową – największe pomieszczenie MDK-u, jak zwykle mieściło Games Room. Ci, którzy po całym dniu grania jeszcze nie mieli dość mogli udać się do Jędrusia na nocne granie. 


Organizacja 

KSF kolejny raz pokazał, że wie, co robi, chociaż nie obyło się bez drobnych potknięć. Wynikłe w sobotę rano zamieszanie z numerami stanowisk RPG zostało szybko rozwiązane. Niemiłą niespodziankę przeżyłam, kiedy okazało się, że jedna z sesji, w których zamierzałam uczestniczyć zmieniła miejsce w harmonogramie, przez co nakłada się z kolejną. Ostatecznie jednak wszystko wróciło do normy. Jeśli ktoś zdołał dopatrzeć się większej liczby niedociągnięć po prostu za mało grał. 


Atrakcje 

Lajconik to konwent nastawiony na granie. Już kilka tygodni przed imprezą Mistrzowie Gry zgłaszali sesje, do których z kolei mogli rejestrować się gracze. To świetne rozwiązanie, które tym razem wzbudziło we mnie sporo frustracji – trzykrotnie ktoś wyprzedził mnie podczas rejestracji. Na szczęście, pozostawały jeszcze zapisy na miejscu. A było w czym wybierać – grano zarówno w powszechnienie znane i lubiane systemy, jak i gry indie. Natomiast, aby odpocząć od RPG można było udać się do Games Roomu lub odwiedzić blok konkursowy, które, z tego, co wiem, również budziły spore zainteresowanie. 


Moje sesje 

Wzięłam udział w czterech sesjach – nie przepuściłam żadnej okazji do grania, mając na uwadze to, że następna zdarzy się najpewniej na warszawskiej ZjAvie.

The Shadow of Yesterday, MG: Krzyś
Zabawna sprawa: scenariusz wydawał się wymagać współpracy od bohaterów graczy, tymczasem większość zupełnie zignorowała ów drobny szczegół i zajęła się wykańczaniem towarzyszy. Jedyne, czego żałuję to to, że nie zginął żaden z bohaterów graczy – uratowało nas miękkie serce Mistrza Gry. 

D&D – Planescape, MG: Cubuk
Pierwszy raz miałam okazję grać w D&D w tym świecie. Spodziewałam się raczej czegoś w poważnym tonie, tymczasem sesja szybko zmieniła się w parodię. Śmiechu było co niemiara i bawiłam się dobrze, jednak posmak zawiedzionych oczekiwań pozostał. 

Anima Prime, MG: Darken
Kolejna sesja pełna śmiechu, dodatkowo doprawiona interesującą mechaniką. Cieszę się, że mogłam wypróbować Animę Prime – wygląda na to, że jest to jeden z tych systemów, w które mogę jedynie grać, co więcej, niezbyt często. Taki poziom wykopu działa na mnie dobrze tylko, jako przerywnik od bardziej standardowych, stonowanych sesji. 

A Dirty World, MG: Reverant
Bardzo dobry system z bardzo złą mechaniką – takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Sesja podobała mi się na tyle, że postanowiłam zainteresować się bliżej tą grą. Moja krakowska drużyna powinna mieć się na baczności! Szczególnie, jeśli okaże się, że ta mechanika jednak może być strawna.


Podsumowanie

Lajconik to świetny konwent. Przyciąga nie tylko mnóstwem sesji, lecz również sympatyczną, ciepłą atmosferą. Jest jedyny w swoim rodzaju i mam nadzieję, że pozostanie w kalendarzu krakowskich imprez RPG-owych przez długie lata. Mimo że organizatorzy nie chcieli ujawnić planów dotyczących kolejnej, czwartej edycji pozwolę sobie na odrobinę optymizmu, pisząc: do zobaczenia na wiosnę! 


Odrobina prywaty 

Pozdrawiam wszystkich MG, u których miałam przyjemność grać, współgraczy i znajomych, z którymi udało mi się zamienić kilka słów pomiędzy kolejnymi sesjami. Specjalne podziękowania należą się Nelkowi i człowiekowi, którzy nigdy nie podpisuje się na konwentowych identyfikatorach.


PS. Tutaj znajdziecie zdjęcia oficjalnego fotografa imprezy, Janka Złego.

4 komentarze:

  1. Kiep ten, kto nie był na Lajconiku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie. Na szczęście, ten ogromny błąd można już wkrótce naprawić, udając się na bytomskiego Beboka - konwent odbywa się w tej samej formule. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również dziękuję za sesję i feedback na końcu. Zawsze to motywuje do dalszej pracy.

    Generalnie jak na następny dzień wracałem do siebie to przeliczyłem na szybko przed snem prawdopodobieństwo (skrzywienie matematyczne) i to nie tak, że ta mechanika jest nastawiona na porażki. Przy 4 kościach masz już praktycznie 50% szansy na sukces. Bo para 1 i para 10 to w obu przypadkach sukces. Tylko jeden jest bardziej spektakularny od drugiego (co w założeniu ma się przekładać na ilość informacji uzyskanych w wyniku badania itd.). A o ile mnie pamięć nie myli rzucaliśmy pulami po 7-8 kości.

    Ale jeżeli byś chciała to poprowadzić i miała byś wolne miejsce przy stole to pamiętaj o mnie. Chętnie bym podpatrzył jak inny mg radzi sobie z pewnymi rozwiązaniami tego systemu =].

    OdpowiedzUsuń
  4. Przede wszystkim, dla mnie ta mechanika była bardzo nieintuicyjna - to ogromna wada, bo sprawia, że myślę raczej o tym, jak mechanicznie wykonać akcję, którą chcę wykonać, a nie o samej sesji. Może, gdybym przeczytała podręcznik nie miałabym takiego wrażenia, jednak na razie jestem do niej nastawiona bardzo sceptycznie, chociaż, oczywiście, rzucę okiem. Na dzień dzisiejszy myślę jednak, że moje prowadzenie w tych klimatach skończy się podmienieniem mechaniki DW na coś bardziej strawnego.

    OdpowiedzUsuń

comments