The Lost Notebooks of Leonardo da Vinci

share and show love
„The Lost Notebooks of Leonardo da Vinci” to dodatek, opisujący niezmiernie istotną część przedstawionej w podręczniku głównym historii Toma Olama – silniki magnetyczne, łączące potęgę magii i technologii. To właśnie dzięki nim Drugie Przymierze zdołało przeciwstawiać się armii Bismarcka w decydującej bitwie pod Königseig, toteż wydawać mogłoby się, że „The Lost Notebooks...” to podręcznik ważny i potrzebny z punktu widzenia settingu. Szkoda, że w tym przypadku oczekiwania okazały się mieć niewiele wspólnego z rzeczywistością. 


Zapiski człowieka Renesansu... 

„The Lost Notebooks of Leonardo da Vinci” to kolejny dodatek pochodzący ze świata gry – więcej nawet, z dwóch światów. Przez tę właśnie książkę zakupioną we florenckim antykwariacie podczas wakacji w Europie Tom Olam został ściągnięty do świata Castle Falkenstein. Dziennik – pierwotnie pisany, rzecz jasna, po włosku – został przetłumaczony przy pomocy magii przez Morrolana, a także opatrzony jego komentarzami na marginesach. Kiedy już przestał być potrzebny na powrót przejął go Tom i, dopisawszy kilka swoich uwag, odesłał do swojej dawnej ojczyzny. Prosto do rąk swojego przyjaciela Mike'a. 

Jak widać podręcznik – podobnie, jak „Steam Age” i „The Book of Sigils” - jest mocno osadzony w świecie gry i tworzonej podczas sesji fikcji. Niestety, tym razem ta ceniona przeze mnie praktyka przyniosła dość opłakane efekty pod względem edytorskim. Dodatek stara się imitować wiekowy, pisany ręcznie dziennik. Na pierwszy rzut oka wygląda nieźle – przynajmniej, jak na książkę wydaną w 1995 roku – szybko jednak okazuje się wyjątkowo niewygodny w użyciu. Krój czcionki jest niezbyt wyraźny, a na domiar złego jej ciemnobrązowy kolor nie odcina się dostatecznie dobrze od żółtawobrązowych stron. Tym samym, wydawcy udało się osiągnąć niezwykle realistyczne efekty – rzeczywiście, czytając „The Lost Notebooks...” męczyłam się niemal równie mocno, jak podczas lektury średniowiecznych manuskryptów. 

Pewną rekompensatę dla zmęczonych oczu stanowią natomiast grafiki autorstwa Jamesa Higgensa – wszystkie stylizowane na szkice wykonane ręką mistrza są świetnym uzupełnieniem treści i pomagają wyobrazić sobie opisane w podręczniku wynalazki. 


...a rzeczywistość Nowej Europy 

„The Lost Notebooks of Leonardo da Vinci” to – jak zresztą wskazuje tytuł – przede wszystkim dziennik Leonarda da Vinci, prowadzony na przestrzeni 10 lat, do 1502 roku. Jak przystało na tak osobistą formę wypowiedzi, spostrzeżenia dotyczące natury magii i rzucających zaklęcia urządzeń przeplatają się z uwagami o życiu osobistym uczonego oraz wiadomościami o wydarzeniach historycznych z Nowej Europy w XVI wieku. Oczywiście, to tych pierwszych jest najwięcej, jednak ze względu na formę podręcznika główna, narracyjna część podręcznika jest dość chaotyczna, a przez to niewygodna w obsłudze. 

Zresztą, wątpię, aby ktokolwiek chciał do niej wracać, bo nie zawiera prawie żadnych użytecznych materiałów. Leonardo da Vinci opisuje swoje badania nad naturą magii i przedstawia kolejne projekty wykorzystujących ją urządzeń, jednak ze względu na dystans czasowy trudno mi wyobrazić sobie, abym mogła czegokolwiek stąd użyć na sesji nie dostosowując wcześniej do realiów XIX-wiecznej Nowej Europy. Szczególnie, biorąc pod uwagę różnicę skali, jaka dzieli raczej niepozorne urządzenia wielkiego uczonego od ogromnych statków powietrznych Bawarskiej Marynarki Powietrznej. Owszem, można wyciągnąć z dziennika uczonego kilka interesujących pomysłów, jednak nie jest tego na tyle dużo, aby zasługiwało na osobny dodatek – z powodzeniem można było wydzielić dla tych materiałów nieco miejsca w podręczniku głównym. 

Druga sekcja dodatku – niestety, zdecydowanie mniej obszerna od pierwszej – to już inspirujące konkrety, które rzeczywiście okażą się przydatne dla Mistrzów Gry, podczas przygotowywania sesji koncentrujących się na magnetycznych silnikach. Na ostatnich 20 stronach znajdują się zasady tworzenia rzucających zaklęcia urządzeń, sporo interesujących przykładowych maszyn tego rodzaju oraz nieco informacji o nieodzownym elemencie każdej takiej konstrukcji – Zimnym Żelazie. Co ważne, zasady obejmują nie tylko funkcjonowanie magnetycznych silników, ale cały proces ich budowy – od zdobycia planów urządzenia, przez gromadzenie funduszy na realizację przedsięwzięcia, po skalibrowanie go, kiedy wreszcie powstanie. Z tych kilku stron wyłania się obraz potężnych, niezwykle rzadkich urządzeń, które z powodzeniem mogą stać się centrum niejednego scenariusza. Autor podkreśla zresztą, że sporo czynności koniecznych do stworzenia takiego gadżetu trzeba wykonać fabularnie. Choćby dlatego, że jedynymi osobami na świecie, które znają sekret ich budowy są najbliżsi współpracownicy króla Ludwika, a żaden z nich łatwo nie zdradzi tajemnicy.

Pod względem zawartości „The Lost Notebooks of Leonardo da Vinci” można porównać do "The Book of Nod" z uniwersum klasycznego Świata Mroku. W linii wydawniczej liczącej ponad 400 podręczników coś takiego jest jak najbardziej do przyjęcia, wolałabym jednak, żeby w przypadku tak małej linii, jak CF zostało zachowane bardziej praktyczne podejście do wydawania dodatków. Szczególnie wobec tak ważnej z punktu widzenia settingu kwestii.


Podsumowanie 

„The Lost Notebooks of Leonardo da Vinci” to dodatek, który sprawia wrażenie wydanego na siłę. Z jednej strony, ewidentnie zabrakło pomysłów i konkretnych materiałów, które można by w nim umieścić. Z drugiej natomiast, trudno wyobrazić sobie linię wydawniczą CF bez książki-legendy, od której wszystko się zaczęło. W efekcie powstał podręcznik tylko dla zapalonych kolekcjonerów – tych, co to nie mogą spać po nocach nie mając skompletowanej całej serii. Pozostali mogą jedynie pożałować, że wydawnictwo nie zdecydowało się umieścić sekcji drugiej w podręczniku głównym i  z czystym sumieniem porzucić ewentualne polowania na ebayu.

PS. Wersja elektroniczna podręcznika jest - jak widać - w skali szarości.

2 komentarze:

comments