Mikołaj RPG 2013: prezent wędruje do...

share and show love
Zgłosiło się aż ośmioro grzecznych fanek i fanów gier fabularnych! To nie mało, toteż dziękuję wszystkim, którzy rozpowszechniali wśród znajomych wiadomość o konkursie. Szczególnie, że każdy z uczestników ma się czym pochwalić w kwestii grzecznego RPG-owania i każdy z nich w pełni zasługuje na nagrodę. Niestety, zwycięzca może być tylko jeden, więc decyzja była naprawdę trudna… do tego stopnia, że zdecydowaliśmy się  nagiąć zasady i obok nagrody głównej przyznać wyróżnienie.

Papierową wersję Dog Eat Dog otrzymuje Marek “Plane” Golonka:
Wielce Szanowna Święta Mikołajowo!
Cnota jest, jak wiadomo, własną nagrodą, nigdy by mi więc nie przeszło przez myśl prosić o jakieś wynagrodzenie czy kompensatę za tegoroczne dobre uczynki. Gra, którą zamierza Święta przekazać w ręce najgrzeczniejszego RPGowca wydaje mi się jednak tak poważna i tak ważna zarazem, że otrzymanie jej trudno mi nazwać nagrodą. Sądzę, że jest to raczej brzemię, które zmusza posiadacza do porzucenia lekkich jak piórko sesji Wolsunga i zajęcia się dużo mniej zabawnymi, a jednak bardziej doniosłymi tematami. W poniższej epistole postaram się Świętą przekonać, iż udźwignę to brzemię, przynosząc rozliczne korzyści sobie i światu.
Po pierwsze mogę z dumą stwierdzić, iż swoimi sesjami promuję znajomość historii i nie unikam trudnych tematów. Choć tak przeze mnie lubiany Wolsung oferuje zakłamaną (ale jak uroczą!) wizję wieku XIX w., znajduję też czas na prowadzenie o wiele mrocznych Rippers, którzy - mimo fantasmagorycznej tematyki - oddają nierówności, fobie i zakłamanie epoki dużo lepiej. Zawsze staram się dowiedzieć jak najwięcej o prawdziwej historii miejsca, w którym rozgrywają się moje sesje, co może Świętej spodobać się tym bardziej, iż ostatnio miejscami tymi były Balice i Paryż. 
Także i na konwentach regularnie prowadzę prelekcje poświęcone nie zawsze przyjemnej prawdzie historycznej, zwłaszcza związanej z XIX w. - tu muszę wspomnieć zwłaszcza o cyklu odczytów Damy i dżentelmeni, czyli kto?, podczas których pokazuję, jak bardzo "wiktorianie" osaczeni byli przez sieć konwenansów i norm społecznych. Oczywista nie pozwalam też do końca zginąć pięknemu Mitowi Wiktoriańskiemu - staram się przekazać słuchaczom całe piękno tego świata i współczesnych dzieł do niego się odnoszących, pokazując jednak także i jego mroczne strony. Zachęcam także do dalszych studiów w odbywającej się między innymi na Polconie prelekcji Erudycja wiktoriańskiego Mistrza Gry. 
Z bardziej ogólnych zalet mojej skromnej osoby pozwolę sobie wspomnieć o tym, że zawsze przygotowuję sesję z myślą o graczach i ich dobrej zabawie, bez żalu modyfikując wątki i upraszczając mechanikę, by dostosować wszystkie elementy sesji do potrzeb danej grupy. Jako swoistą summę takiego podejścia mogę wskazać moją niedawną sesję mikołajkową
Mam nadzieję, iż powyższe skromne dossier przekona szanowną Świętą, iż jestem gotów przyjąć na siebie brzemię gry tak poważnej, jak Dog Eat Dog.
Kłaniam się nisko i życzę Świąt pogodnych, wesołych i niezbyt przepracowanych!
Oddany Świętej przyjaciel,
Marek "Vic" Golonka

Natomiast, w ramach wyróżnienia oryginalna wersja pdf gry wędruje już mailem do Darii Chibner:
Kochany Święty Mikołaju!
W tym roku nie pokonałam wielu smoków, nie odwiedziłam wystarczającej ilości lochów ani nie mogę pochwalić się epickimi czynami. Mimo wszystko w tym roku starałam się być wyjątkowo miłym i grzecznym RPG-owcem. Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje drobne i wręcz niezauważalne przewinienia, przymkniesz strudzone oczy na niewielkie i nieliczne niedociągnięcia i w swej nieprzeniknionej łasce, obdarzysz mnie nieoczekiwanym podarkiem.
Kiedy byłam graczem nie tworzyłam postaci, które odstawałyby od drużyny - nie irytowałam praworządnych paladynów chaotycznym orkiem barbarzyńcą, najwyżej skrzętnie ukrywałam swoją prawdziwą naturę. Starałam się obrać z nimi wspólny front i razem z nimi przeżywać przygody, wznosić kufle w podrzędnych karczmach oraz uciekać przed niespodziewanym zagrożeniem. Nie odchodziłam znienacka od drużyny na nieprzeniknione leśne ścieżki, przez co Mistrz Gry musiałby skupiać się wyłącznie na mojej postaci. Jeżeli coś takiego zdarzało mi się, od czasu to czasu, to robiłam to tylko dla dobra drużyny. Wspólnie z całą ekipą przeżywałam sukcesy i porażki, a potajemne konszachty z Mistrzem Gry zdarzały mi się jedynie dwa czy trzy razy podczas danej sesji. A to wszystko dla dobra drużyny! Ciężko pracowałam na swoje PD-ki i nowe umiejętności, dbałam i czyściłam swoje szczęśliwe k20, staranie wypełniałam swoją kartę postaci - nie zapominając nawet o portrecie swojej niestrudzonej bohaterki. Jeżeli zdarzały się takie sytuacje, że udawało mi się awansować fartem, zgubiłam swoją pierwszą, ukochaną k20 czy zalałam pysznym waniliowym latte kartę postaci - cóż, nawet mnie czasem prześladuje pech i zły los. Sam widzisz Kochany Święty Mikołaju, że trudno znaleźć grzeczniejszego gracza ode mnie.
Dzięki mojej grzeczności zdobyłam zaufanie graczy i pozwolili mi dowieść swych przeogromnych zdolności, podczas prowadzenia sesji. Zdecydowanie wolę grać z głową, niż twardo, więc nie znęcałam się nad moimi słodkimi graczami. Owszem, muszę ze wstydem przyznać, że zdarzało mi się pod rząd uśmiercić kilka postaci jednego gracza lub rzucać krowami w postaci i graczy, którzy nie byli wstanie odkryć mojego fascynującego i niebywale prostego wątku fabularnego. Robiłam to jednak, tylko i wyłącznie, dla dobra moich współgraczy. Dobrze wiem, że nic nie smakuje tak dobrze, jak z trudem osiągnięte zwycięstwo i chwała! Nawet jeśli wiąże się to z wchodzeniem pod tą samą górę trzy razy pod rząd - jest przecież oczywiste, że sukces zrekompensuje wszystkie drobne przestoje i momenty znużenia. Jest wiadome, że na moich sesjach nigdy nie może być nudno! Byłam szczodra w rozdawaniu PD-ków, nie żałowałam wspaniałego ekwipunku oraz potężnych artefaktów. Dodatkowo, wyjątkowo się cieszę, że trafiłam na tak wspaniałe postaci, które wiedzą iż, dziesięć PD-ków, zardzewiały miecz i stary garnek, znaczą więcej niż wypasiona zbroja i doświadczenie liczone w tysiącach. Tak samo, jak ja wolą potęgę wyobraźni niż prostotę przedmiotów. Nie zamęczam ich więc, różnorodnością gadżetów na sesjach - każdy tak doświadczony RPG-owiec jak ja, wie iż najlepsza sesja składa się z miejsca, kartki i ołówka. Każdy jednak lubi od czasu do czasu odrobinę pikanterii - moi współgracze do dziś z nostalgią wspominają wspaniałe przygody odbywane podczas krótkiej wizyty do pubu lub niezwykle klimatyczny scenariusz heroic fantasy, który odbywał się na zapuszczonej działce mojego wujka Stasia. Gdy czasami zdarzała mi się niedyspozycja i nie mogłam prowadzić sesji, moi ukochani towarzysze, płakali z żałości, że ominą ich moje wspaniałe pomysły!
Mój najdroższy, najwspanialszy, najcudowniejszy i najlepszy Kochany Święty Mikołaju! Mam nadzieję, że mój list wystarczająco udowodnił, iż to właśnie ja jestem najgrzeczniejszym RPG-owcem na świecie. Moja niebywała skromność, różnorodne talenty i zalety oraz wspaniałe czyny, zostały wystarczająco potwierdzone w tym krótkim i zwięzłym liście. Czekam z niecierpliwością na twoją rozumną i słuszną decyzję.
Ściskam i pozdrawiam serdecznie, tak jak tylko ja potrafię!

Dziękuję wszystkim, którzy zdecydowali się sprawić mi przyjemność i stanąć do walki o wieczną sławę i skromny prezent. Zarówno uczestnikom konkursu życzę, aby zbliżające się święta przeżyli tak, jak najbardziej tego pragną. Wszystkiego najlepszego.

photo credit: Tim McFarlane via photopin cc


PS. W kwestii ustalenia szczegółów dotyczących przekazania nagród z autorami zwycięskich maili skontaktuję się osobiście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

comments