Złote Kości z perspektywy MG, cz. 1

share and show love

Forma i organizacja


Na 7. edycję bielskiego Grojkonu pojechałam przede wszystkim z zamiarem uczestnictwa w turnieju Złote Kości. Reszta konwentu była dla mnie jedynie miłym dodatkiem do tego wydarzenia. W związku z tym pozwolę sobie poświęcić konkursowi oddzielny wpis. Szczególnie, że był to pierwszy konkurs na najlepszego Mistrza Gry, w jakim wzięłam udział.

Złote Kości, jak już zostało powiedziane, to konkurs na najlepszego Mistrza Gry Królestwa Grojkonu. Wymaga od uczestnika poprowadzenia jednej sesji, która jest oceniana przez sędziego - biorącego w niej udział, jako gracz - według ściśle określonej punktacji. Trudność polega na tym, że sesja ma zostać przygotowana w ramach zarysu scenariusza, udostępnianego przed organizatorów na 5 godzin przed jej rozpoczęciem. Mistrzom Gry przydziela się graczy na drodze losowania. Teoretycznie to prosta sprawa, w praktyce jednak w organizację tegorocznych Złotych Kości wkradła się spora doza chaosu. Szkoda, bo konkurs jest na tyle fajny, że przy odrobinie wysiłku mógłby stać się jedną z wizytówek konwentu. By nie być gołosłowną pokażę, jak całość turnieju wyglądała z mojej perspektywy.

Do Złotych Kości zgłosiłam się drogą mailową jeszcze kilka tygodni przed konwentem. Podobnie kwestia zgłoszeń wyglądała w przypadku graczy i sędziów, z tym, że wysyłali oni wiadomość z nieco innymi “formularzami”. Wyobrażam sobie również, że w przypadku tych ostatnich przeprowadzano jakąś selekcję. Problemy zaczęły się już na tym etapie - zgłoszenie wysyłałam dwukrotnie, a na odpowiedź czekałam około tygodnia. W pewnym momencie doszłam nawet do wniosku, że wszystkie miejsca w konkursie zostały już obsadzone (ilość uczestników ograniczona) i nie mam po co wybierać się do Bielska. W końcu jednak problemy techniczne zostały rozwiązane, - jak się okazało, dotyczyły one nie tylko mnie - a zgłoszenie potwierdzone, toteż mogłam ze wyruszyć na konwent.

Zamierzałam prowadzić w piątek, w myśl zasady, że jeżeli się kompromitować to na początku, żeby później mieć spokojną głowę. Na konwent przybyłam krótko przed 16.00, jako, że na tę godzinę wyznaczono otwarcie akredytacji. Kiedy już załatwiłam wszystkie formalności zaczęłam wertować informator, chcąc sprawdzić, gdzie mam się zgłosić po szkic scenariusza. Dodam, że ów szczęśliwy moment miał nastąpić o godzinie 17.00. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że w informatorze konwentowym Złotym Kościom poświęcono raptem jedną stronę. Co więcej, nie zawierała ona zbyt wielu konkretnych informacji - brakowało na przykład numeru sali, w której powinnam się stawić, jak również informacji o godzinie i miejscu ogłoszenia wyników. Nie wiem, czy byli jacyś Mistrzowie Gry zgłoszeni do konkursu już na konwencie, przypuszczam jednak, że gdybym nie wiedziała o Złotych Kościach wcześniej to taki brak informacji mógłby zniechęcić do udziału. Poratował mnie Krzyś, jako, że kojarzył odpowiadającego za turniej Grega, który skierował nas we właściwe miejsce. Potem nastąpił kwadrans pod hasłem “Nikt nic nie wie, czeski film”, podczas którego trwały intensywne poszukiwania klucza do sali. Na szczęście, ostatecznie udało mi się zdobyć szkic scenariusza i zdeklarować godzinę rozpoczęcia sesji (22.45).

Złote Kości zaczęły się więc dla mnie raczej chaotycznie, jednak, na szczęście, w przypadku sobotniej tury konkursu wyglądało to znacznie lepiej. Jak wiadomo, wiadomości szybko roznoszą się po konwentach, toteż z pewnością Mistrzowie Gry wiedzieli, gdzie mają się udać. Dodatkowo, organizatorzy byli bogatsi o piątkowe doświadczenia. Początkowego chaosu można było jednak łatwo uniknąć. Wystarczyło zamieścić więcej konkretów w informatorze, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii organizacyjnych (przydałby się w nim również sposób oceniania sesji). Pomogłoby też inne oznakowanie sal - sytuacja byłaby jaśniejsza, gdyby RPG Room nazywał się po prostu Złote Kości. Brakowało mi również - chociaż to już bardziej kwestia kosmetyczna, niż organizacyjna - kilku zdań na temat sędziów. Zakładam, że zostali oni wybrani dostatecznie wcześnie, aby napisanie paru słów o sobie nie było problemem. Rozumiem, oczywiście, że kilku-zdaniowe charakterystyki mogłyby nie zmieścić się w informatorze, można było jednak zamieścić je na stronie internetowej lub facebookowym wydarzeniu turnieju. Przydałoby się także wcześniejsze ujawnienie warunków, jakie konwent zapewnia prowadzącym - długo zastanawiałam się, czy zabierać laptopa, by móc puszczać z niego muzykę. Cieszę się, że w końcu zdecydowałam się go nie dźwigać, bo w przypadku prowadzenia na korytarzu na niewiele by się zdał. Gdybym wiedziała, że na pewno nie dostanę osobnej sali w ogóle nie rozważałabym sesji z muzyką.

Ze szkicem scenariusza - niestety, jedynie w formie zdjęcia zrobionego telefonem - udałam się do stołówki, by tam zająć się przygotowaniem swojej sesji. Jeszcze w Krakowie zadbałam o wydrukowanie kart postaci, przybory do pisania i kartki do notatek. Nie wiem, czy organizatorzy przewidzieli, że MG - szczególnie taki, który zgłosił się dopiero na konwencie - może potrzebować dostępu do drukarki, kilku kartek i ołówka. Mam jednak nadzieję, że tacy Mistrzowie mogli uzyskać pomoc w zakresie zdobycia tych niezbędnych narzędzi.

Kilka minut po 22 (dzięki za telefon, lucku!) udałam się na losowanie graczy. Zdeklarowałam, że będę potrzebowała 4 osób - 3 graczy i sędziego. Niestety, dziwnym trafem dostałam w sumie pięcioro chętnych. Doszło więc do nieprzyjemnej sytuacji, w której ktoś musiał zrezygnować. Początkowo, za radą Grega, zamierzaliśmy rozwiązać kwestię na drodze losowania, jednak ostatecznie jeden z panów dobrowolnie ustąpił z placu boju. W końcu, po przyniesieniu stolików na wyznaczone miejsce, mogliśmy zacząć grać.

W tym miejscu warto dodać, że wybór godziny rozpoczęcia sesji - między 22 a 24 - jest raczej iluzoryczny. Nie wyobrażam sobie, żeby po losowaniu, kiedy wszyscy zainteresowani zostają sobie przedstawieni ktoś pozostawił graczy na pastwę nudy stwierdzając, że oficjalnie sesja ma zacząć się dopiero za godzinę. Sądzę, że zdecydowanie lepiej byłoby postawić sprawę jasno: o 22 odbywa się losowanie graczy, MG zabiera swoją grupę na stanowisko i prowadzi przygotowaną wcześniej (albo nie) sesję. 

Godziny w jakich odbywają się Złote Kości to osobna, interesująca sprawa. Wszystkie sesje mają miejsce w nocy; zaczynają się najwcześniej nieco po 22, przy czym mogą trwać maksymalnie 6 godzin. Rzecz jasna, takie rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Dzięki nocnemu graniu można przyjechać zarówno na Złote Kości, jak i na konwent. Jedna sesja, poprowadzona gdy większość bloków programowych już nie funkcjonuje sprawia, że nie trzeba koncentrować się jedynie na turnieju - można też posłuchać kilku prelekcji i pogadać ze znajomymi. To również dodatkowe wyzwanie dla Mistrza Gry, który prowadzi bez względu na brak snu i zmęczenie. Co więcej, musi pamiętać o tym, że gracze także będą zmęczeni i niewyspani. Warto mieć to na uwadze chociażby przy ustalaniu stopnia fabularnych komplikacji. Minusem takiej organizacji jest z kolei fakt, że teoretycznie świetny Mistrz Gry może polec w konkursie ze względu na niewielką fizyczną wytrzymałość.

Po poprowadzeniu sesji skupiłam się na standardowym konwentowaniu, a sprawy związane z turniejem wróciły do mnie dopiero przy okazji ogłoszenia wyników. Po drodze jednak odbyła się również druga tura konkursu, która - jak donoszą moje prywatne źródła - wypadła o niebo lepiej od części piątkowej. Wszystko odbyło się dużo sprawniej. Co więcej, Greg po losowaniu nie odprawił z kwitkiem "nadprogramowych" graczy, mimo że chętnych do udziału w konkursowych sesjach było nawet dwukrotnie więcej, niż miejsc. Zachował się po prostu wspaniale, organizując im sesje u Mistrzów Gry nie biorących udziału w konkursie lub takich, którzy swoje turniejowe sesje poprowadzili w pierwszej turze. Tym, którzy nie mieli szczęścia w losowaniu prowadzili między innymi Nurgling, Darken i Krzyś. Takie rozwiązanie sprawy jest godne pochwały tym bardziej, że wśród chętnych było wielu początkujących RPG-owców - niektórzy z nich to właśnie na Grojkonie zagrali swoje pierwsze sesje. Za ten, na dobrą sprawę pozakonkursowy, element Greg zasługuje na podziw i szacunek.

Dla kontrastu z uporządkowaną sobotą, ogłoszenie wyników ponownie wypadło nieco chaotycznie, ostatecznie jednak konwentowicze dowiedzieli się komu się udało, a kto poległ na placu boju. Niestety, tylko oni, bo organizatorzy do dzisiejszego wieczora w żaden inny sposób nie ujawnili zwycięzców - tak Złotych Kości, jak i konkursu na szkic scenariusza - szerszemu gronu odbiorców. Domyślam się, że w niedzielę byli już bardzo zmęczeni, sądzę jednak, że mogliby znaleźć siłę na opublikowanie tej informacji na Facebooku. Zainteresowani konkursem, którzy nie zjawili się w Bielsku dowiedzieli się o wyniku Złotych Kości z facebookowego wpisu lucka - trochę niezręcznie to wypadło. W związku z tym dobrze było by, gdyby informacja pojawiła się ze strony organizatorów w rozszerzonej wersji - na przykład wraz z punktacją, której jestem bardzo ciekawa. Miło byłoby też, gdyby Mistrzowie Gry mogli liczyć na jakiś feedback ze strony sędziów, chociaż to pewnie zależy od konkretnych osób, jakie zgłosiły się do pełnienia tej funkcji.

Czytając ten wpis można odnieść wrażenie, iż o Złotych Kościach nie da powiedzieć zbyt wiele dobrego, tymczasem konkurs w ogólnym rozrachunku wypadł naprawdę pozytywnie, a przede wszystkim wielu osobom zapewnił kilka godzin świetnej zabawy. Greg - jedyny organizator turnieju, obarczony przy tym odpowiedzialnością również za inne elementy konwentu - wykonał tytaniczną pracę. Dwoił się i troił, żeby wszystko działało, jak trzeba. W informatorze był zamieszony numer jego telefonu, on zaś karnie odbierał wszystkie połączenia i odpisywał na wszystkie SMS-y. Warto też zaznaczyć, że tegoroczna edycja Złotych Kości zgromadziła więcej Mistrzów Gry, niż ostatni Puchar Mistrza Mistrzów, co uważam za duży sukces. Szczególnie biorąc pod uwagę, że Kości są od PMM-a sporo młodsze.

Mimo potknięć organizacyjnych Złote Kości to naprawdę fajny konkurs - ani przez chwilę nie żałowałam, że zdecydowałam się wziąć w nim udział. Ma ciekawą formułę, która wymaga od MG umiejętności pracy pod presją czasu i kreatywnej interpretacji cudzych pomysłów, jednocześnie jednak nie pochłania całego konwentu. Myślę, że może stać się jedną z najważniejszych RPG-owych atrakcji Grojkonu i liczę na to, że z każdym rokiem będzie stawał się coraz lepszy. Polecam go zresztą wszystkim Mistrzom Gry: uczucie paniki, które pojawia się przy pierwszym spojrzeniu na szkic scenariusza jest, po prostu, niezapomniane. Jeśli zaś chodzi o chaos, można przyjąć, że prawdziwy Mistrz Gry powinien poradzić sobie w każdych warunkach.


PS. Za pomoc w redakcji wpisu dziękuję Krzysztofowi "Krzysiowi" Bernackiemu.


photo credit: Grojkon 2013

12 komentarzy:

  1. Informacja o tym kto wygrał pojawiła się dosłownie 3 godziny temu na fejsbukowej stronie wydarzenia. Co zaś do chaosu to pełna zgoda - ale Gregowi trzeba wybaczyć bo sam to wszystko organizował, a poza tym zajmował się wieloma innymi rzeczami na konwencie.
    Co do opóźnienia w wydaniu szkiców mistrzom, tutaj zawaliła chyba podstawowa sprawa - brak sprzętu (z tego co wiem Alth walczył długo i dzielnie z instalacją drukarki) lub też słabe rozeznanie gdzie co jest w tym potężnym budynku.
    IMHO dla mnie największym grzechem był brak jakiejkolwiek informacji w Informatorze Grojkonowym o tym w jakich salach/o których godzinach odbędą się zebrania/sesje/losowania. W zasadzie całość informacji na samym początku szłą tzw. "pocztą pantoflową" - telefony, esemesy, przypadkowo zasłyszane strzępy rozmów lepiej zorientowanych ludzi itd.
    Pozdrawiam
    Qball

    OdpowiedzUsuń
  2. @Qball:
    Co do informacji o wynikach: musiała mi ona umknąć, ale jeszcze dzisiaj widziałam wpisy osób upominających się o oficjalne rezultaty na facebookowej stronie wydarzenia, więc najwyraźniej umknęła ona nie tylko mnie.
    Zgadzam się, co do braków w informatorze. Jadąc na konwent z postanowieniem prowadzenia w piątek spodziewałam się, że otworzę go i od razu wszystko stanie się jasne. Do tego, czego w nim zabrakło, dodałabym jeszcze punktację.
    wiem, że Greg był sam i nie zajmował się jedynie turniejem, więc tym bardziej doceniam jego wysiłek. Myślę, że jeżeli w przyszłym roku przyłączy się do niego organizacyjnie choćby jedna osoba poziom od razu skoczy w górę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, tak po prawdzie to w sobotę ja tylko podkradłem graczy Darkenowi z Zamku Przygód ;)

    @Qball
    Główny grzech jaki wymieniłeś towarzyszył ZK już w tamtym roku, choć teraz było lepiej. Brakowało kogoś z megafonem albo dużej tablicy w holu, agregującej ogłoszenia - info o ZK można by wieszać na niej (choć problemy z drukarką pewnie by to uniemożliwiły)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero po zmasowanym ataku Cravena i kilku komentarzach wyjaśniających Greg umieścił wyniki turnieju.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze mówiąc, strasznie dużo widzę tu narzekania i troszkę tłumaczenia się. :) Narzekanie na początek, by w końcu powiedzieć, ok - było w sumie fajne. To zupełnie jak z tego kawału o kradzieży 50 zł z komody - "tak, ale niesmak pozostał". :P

    Był to bardzo sympatyczny, rzetelny, amatorski (w dobrym tego słowa znaczeniu), konwentowy konkurs na najlepszego MG, bardzo dobrze przygotowany przez Grega, który był niesamowicie pomocny i zaangażowany. Wielkie brawa dla niego!

    Ja tu widzę we wpisach narzekanie na takie malutkie rzeczy. Choćby to, że RPG Room nie był zaznaczony. A tak naprawdę był on widoczny dla każdego kto przeszedł się raz główną klatką schodową i wyszedł mu podstawowy rzut na spostrzegawczość - jak dla mnie świetny motyw ze strzałkami, które pokazywało osobom na klatce gdzie znajduje się dana sala.

    Dorwanie Bio od sędziów to orka na ugorze - wiem to z autopsji. :P

    Blanche, czekałaś tylko tydzień na potwierdzenie? To całkiem dobry czas, ludzie którzy robią konwent to osoby, które pracują, i/lub uczą się, mają życie prywatne, swoje własne sprawy i zadania. Nie są agentami Call Center (a w nawet wielkich firmach nawet oni mają ok 3 dni robocze na załatwienie wniosku)

    Co do możliwości drukowania sobie rzeczy na sesje i zdobywanie przyborów do pisania i kartek - to potwierdzę, że MG mogli to zrobić bez problemu. Greg i Gżdacze byli bardzo pomocni i dostępnie - wielki respect! Zresztą który MG przygotowujący się do konkursu zapomina o czymś takim?

    Komputer z muzyką na korytarzu? To przecież żaden problem - spokojnie można byłoby załatwić przedłużacz. Miejsca na korytarzu były bardzo ładnie usytuowane, a budynek konwentu tak wielki, że na korytarzach od 22 było naprawdę bardzo mało osób - było cicho i przyjemnie.

    Pamiętajmy, że konkurs był tylko częścią konwentu i nie liczmy na to, że MG dostaną specjalnie przygotowaną pod sesję salę, poduszeczki pod pupcię, i jeszcze tajską masażystkę w przerwie podczas sesji. :)

    A ogłoszenie wyników w internetach? No cóż - w pełni rozumiem, że orgowie byli tak wymęczeni, że padli na buzię zaraz po konwencie i spali przez kolejne 16 godzin, by potem zwlec się do pracy i odrabiać zaległości, które sobie zrobili poprzez przygotowania przed konwentem. :)

    Feedback od sędziów? Dam na to małą radę - chyba nie jest trudna do wykonania. Napisz do Grega z prośbą o adresy mailowe sędziów, a potem do nich napisz z prośbą o konstruktywną krytykę, to na pewno Ci napiszą. Nie wszystko trzeba dostać na tacy, można się o to postarać. :)

    Naprawdę nie rozumiem, czemu w nas jest tyle niefajnego marudzenia i wiecznego czepiania się małych pierdół, jak takie staruszki siedzące w oknie. Aż tak bardzo jesteśmy rozpuszczeni? Zastanawiam się, jak by ludzie reagowali na konwenty sprzed 10 -15 lat, gdyby na nie pojechali? Tam było naprawdę hardcore'owo, a ludzie byli niesamowicie zadowoleni - cieszyło stanie w kolejce do akredytacji (np na Krakon w zimie) przez 2 godziny, cieszyła sesja na korytarzu pomiędzy 2 innymi sesjami odległymi o kilka metrów, cieszyła możliwość spania na korytarzu, albo w sali tak ciasnej, ze nie dało się wcisnąć szpileczki. Cieszyła każda prelekcja w sali gdzie się nie dało wejść i stało się w wejściu.

    Ja będę mówił o tym konkursie tylko w superlatywach, bo wiem, ile wymaga to wyrzeczeń, pracy i zaangażowania!
    Greg, Świetna robota - gratuluję Ci serdecznie, to był super konkurs! Cieszę się strasznie, że chciałeś się w tą inicjatywę zaangażować i dziękuję Ci za to, że dałeś możliwość poprowadzenia i zagrania w RPG-i tak wielu osobom, wkładając w to tyle energii, swego wolnego czasu i wysiłku! Wielki szacun!

    Pozdrawiam ,
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  6. @Wojtek

    Żeby była jasność - mam ogromny szacun dla Grega za zorganizowanie tego turnieju. Pomimo tego że był zatyrany jak ajfon hipstera, zawsze znajdował chwilę czasu żeby zamienić kilka słów z upierdliwcami takimi jak ja i starał się odpowiadać na każde pytanie.
    Z czego więc wynika moje narzekactwo? Z tego że kilka osób zaangażowanych w organizację ZK mogłoby bez problemu obejść te kilka drobnych niedociągnięć. Niestety Greg był sam. I to chyba powinien być główny zarzut - brak konkretnej pomocy dla organizatora ze strony reszty orgów. W piątek na wstępnym zebraniu był sam Greg i kilku graczy/sędziów/Mg oraz... zero helperów, więc Greg sam biegał po korytarzach szukając drukarki, sam przepisywał szkice które mógłby wręczyć mistrzom itd. Nie wiem jak to wyglądało w sobotę, ale z tego co piszesz podejrzewam że organizacja była o wiele lepsza.

    Reasumując: niedociągnięcia były i nie ma co udawać że wszystko szło jak po maśle.
    Potężny Szacunek, przez duże SZ dla Grega za ogarnięcie w pojedynkę tego eventu i zgrai konwentowiczów nim zainteresowanych, tym większy że dla ludzi którzy nie załapali się na zagranie w ramach ZK, Greg załatwiał wolnych MG chętnych poprowadzić sesję :)

    PS. Gratulacje Wojtku za zajęcie 1 miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam fejsbunia.
    Kto wygrał?

    OdpowiedzUsuń
  8. "Naprawdę nie rozumiem, czemu w nas jest tyle niefajnego marudzenia i wiecznego czepiania się małych pierdół, jak takie staruszki siedzące w oknie."

    Na zachodzie nazywają to feedbackiem (u nas informacją zwrotną) i cieszą się z tego, jak głupi. Cykl Deminga, te sprawy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @Wojtek:
    Dzięki za komentarz i ponowne gratulacje.
    Organizacyjnie rozpieściło mnie warszawskie Stowarzyszenie Avangarda, które w zeszłym roku przyjęło pod swoje skrzydła konkurs GRAMY! Muszę przyznać, że wtedy wszystko było na tip-top.
    Zgadzam się w tym, że Złote Kości to fajny turniej - odbywa się w świetnej atmosferze, ma dobrą, nie zabierającą życia formę. Jednocześnie doskonale widzę, że mógłby być jeszcze fajniejszy i by go poprawić wystarczy kilka drobnych zmian. Myślę, że lepiej o tym mówić, żebyśmy wszyscy w przyszłym roku mogli się bawić jeszcze lepiej. Zauważ, że starałam się nie narzekać dla samego narzekania, ale podawać propozycje naprawy problematycznych kwestii (oczywiście, mogło mi to totalnie nie wyjść, jestem tylko człowiekiem). Wiem, że Greg był sam, a przy tym nie organizował jedynie ZK, ale i cały konwent i zdaję sobie sprawę, że większość niedociągnięć wynikała z tego. Podzieiwam go za ogarnięcie turnieju i życzę, żeby znalazł sobie jakiegoś pomocnika.

    A teraz po kolei:
    - mam strasznie kiepskie rzut na spostrzegawczość w real lifie;
    - w dobie błyskawicznej komunikacji tydzień wydaje się całkiem sporym kawałkiem czasu, może rzeczywiście trochę przesadzam, ale też nie oczekiwałam niczego ponad "Ok, witamy w ZK";
    - w kwestii biografii, wygląda na to, że jestem bardzo miłym sędzią, kiedy już zostanę gdzieś wciągnięta, bo karnie dostarczam wszystko co mi każą; nie sądziłam więc, że to duży problem;
    - zauważ, że w kwestię materiałów pomocniczych poruszam jedynie w kontekście MG, którzy zgłosili się dopiero na konwencie, o ZK dowiadując się z informatora;
    - ja akurat byłam tuż przed wejściem na stołówkę, więc muzyka z mojego kiepskiego laptopa mogłaby zupełnie zniknąć w odgłosach tła;
    - ogłoszenie w internetach mogłoby się jednak pojawić, tuż obok info o liczbie konwentowiczów.
    - oczywiście, zgłoszę się do mojego złotego sędziego osobiście, nie wymagam zresztą, żeby takie sprawy załatwiali organizatorzy - jak napisałam, to z pewnością zależy od dobrej woli poszczególnych osób.

    Pewnie trudno Ci w to uwierzyć, bo uważasz mnie za marudę, ale cieszę mnie konwenty, cieszą mnie RPG-owe konkursy i fajne prelekcje. Cieszą mnie jeszcze bardziej, gdy wszystko działa, jak powinno, stąd też ta notka - wydawało mi się, że Gregowi informacja zwrotna raczej pomoże, niż zaszkodzi.

    Pozdrawiam,
    Blanche

    @Drachu:
    Wygrał, oczywiście, niepokonany Wojtek. Hassan i ja zajęliśmy ex aequo drugie miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Blanche
    Gratulacje, sam niestety nie mogłem się na konwencie pojawić a żałuję, bo też chciałem w Złotych Kościach wziąć udział. Mam nedzieję, że kiedyś sie na jakimś konwencie załapać na sesję u Ciebie :)

    @Wojtek
    W tej chwili najbardziej ze wszystkich marudzisz chyba Ty. Nie zauważyłem, żeby ktokolwiek wypominał błędy ze złośliwości, wręcz przeciwnie. Ludzie raczej twierdzą, że konkurs jest fajny i może być jeszcze fajniejszy jeśli poprawi się tych kilka wspomnianych niedociągnięć. Blanche już o tym wspominała, ale nie zaszkodzi jeszcze raz napisać, że oprocz wskazywania niedociągnięć proponowała rozwianania jak ich w przyszłości uniknać.

    Nie wiem skąd u Ciebie takie podejście do tekstu Blanche, ale zważając na fakt, że wygrałeś ZK to po przeczytaniu Twojego komentarza "niesmak pozostał"

    Pozdrawiam
    Rag

    OdpowiedzUsuń
  11. @Rag:
    Dzięki! Najbliższy konwent, na którym będę to Polcon, ale skoro chciałeś starować w ZK to pewnie na Polconie będziesz zbyt zajęty prowadzeniem swoich sesji w PMM-ie, żeby myśleć o graniu :P

    OdpowiedzUsuń
  12. W takim razie jeśli w ogóle uda mi się na Polcon dotrzeć to będę miał poważny dylemat :)

    Pozdrawiam
    Rag

    OdpowiedzUsuń

comments