Złote Kości z perspektywy MG, cz. 2

share and show love

Jak to z sesją było


Krótko po tym, kiedy postanowiłam wziąć udział w Złotych Kościach przemknęło mi przez głowę, że powinnam się jakoś do tego turnieju przygotować. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak dokładnie wygląda konkursowy szkic scenariusza, ale zapoznałam się ze sposobem oceniania sesji, co dało mi pewne pojęcie o formie konkursu. W związku z tym, pełna dobrych chęci, planowałam poprosić moich graczy o utrudnienie mi prowadzenia poprzez zgłaszanie konkretnych elementów i motywów, które powinny znaleźć się na sesji. Oczywiście, nic takiego nie miało miejsca, bo wizję uczestnictwa w Złotych Kościach szybko przysłoniło życie codzienne. Wprawdzie udawało mi się co tydzień robić coś RPG-owego, jednak na wyszarpaniu czasu na przygotowanie sesji uwzględniającej jakiekolwiek zamówienia nie było mowy - o formie moich ostatnich sesji myślałam przede wszystkim w samochodzie, jadąc na nie. Ostatecznie, moje przygotowania ograniczyły się do wyboru systemu.

Ta ostatnia kwestia również nastręczyła niemałych trudności. Castle Falkenstein, który mógłby wydawać się oczywistym wyborem, odrzuciłam od razu - obawiałam się nie tylko wyjaśniania mechaniki, lecz także problemów z wciśnięciem do Nowej Europy scenariusza, który niekoniecznie będzie tam pasował. Rozważałam powszechnie znane Savage Worlds i Świat Mroku, jednak te również zostały odrzucone, bo mechanikę zwykle traktuję dość niefrasobliwie, więc sesja u mnie mogłaby być katorgą dla prawdziwego fana systemu. Ostatecznie, wybór padł na Lady Blackbird. Prosta, aktywizująca graczy mechanika przeważyła szalę, a w kontekście pozytywnych doświadczeń z systemem nawet konieczność napisania hacka do Lady B. w niecałe 5 godzin nie wydawała się taka straszna. Szczególnie, że schemat gry doskonale sprawdza się podczas konwentowych sesji, na których spotykają się gracze różnych, czasem rozbieżnych stylach grania, a czasu na wspólne “ogranie się” jest niewiele lub nie ma co wcale. W ten sposób wszystkie przygotowania do Złotych Kości zamknęły się dla mnie na wydrukowaniu 10 czystych kart postaci i odnalezieniu wszystkich posiadanych k6. Bo przecież, cokolwiek by się nie działo, Lady Blackbird zawsze wychodzi dobrze.

Ujawnienie konkursowego szkicu zdecydowanie podkopało moją wiarę w Lady Blackbird, bo jego koncepcja zupełnie rozmijała się ze wszystkim, co kojarzy mi się ze światem Lady B. W turniejowym scenariuszu zupełnie nie widziałam w nim miejsca na żeglowanie w przestworzach i walkę z wielką kałamarnicą, jednak kiedy minęła już pierwsza fala paniki, doszłam do wniosku, że mogło być zdecydowanie gorzej. Skoro Lady Blackbird to, wypisz-wymaluj, disneyowska “Planeta Skarbów” dlaczego nie wykorzystać “Atlantydy”? Wszystkie elementy szkicu wydawały się pasować do tego filmu bardzo dobrze - może poza zaskakująco dużą liczbą kapłanów wśród NPC-ów.
Temat przewodni: odkrycie historyczne/ archeologiczne.

NPC główni:
- starszy uczony, skrywający mroczną tajemnicę;
- szaleniec broniący odkrycia przed bohaterami.

NPC poboczni:
- władca, chcący przejąć odkrycie dla siebie;
- kapłan, oferujący bohaterom pomocną dłoń.

Miejsca:
- posiadłość władcy (zamek, dwór, bar, posterunek);
- obozowisko wędrowców.

Dodatkowe komponenty sesji:
- opowieść szaleńca;
- wybór pomiędzy prawdą, a obowiązkiem.

Kluczowa fraza: “Wstrząs, który czujecie jest tylko zapowiedzią tego, co nastąpi”.
Wypełnienie schematu okazało się łatwiejsze, niż początkowo sądziłam. W pierwszym odruchu chciałam, aby wymaganym odkryciem archeologicznym była Atlantyda - wciąż zamieszkane, odizolowane od świata miasto. Jasne było dla mnie, że wybór będzie dotyczył ujawnienia lub zachowania w tajemnicy istnienia wspomnianego odkrycia, a decyzje dotyczące ludzi zawsze są trudniejsze do podjęcia. Później jednak zmieniłam zdanie. Z jednej strony, by pójść w stronę powszechniej znanych filmów o przygodach Indiany Jonesa, z drugiej zaś, by móc sprawniej połączyć ze sobą bohaterów graczy. Oczywiście, historia, która stała się podstawą scenariusza z pewnością ma mnóstwo dziur, mam jednak nadzieję, że w trakcie sesji nie były one szczególnie widoczne.

Krótko po zakończeniu I wojny światowej Université d'Auvergne mieszczący się we francuskim mieście Clermont-Ferrand zdecydował się zorganizować wyprawę naukową do Ziemi Świętej w poszukiwaniu grobu Judasza. W ekspedycji udział wzięli:
  • dziedziczka rodowej fortuny, rozpieszczona arystokratka, żądna przygód, która do wyprawy dołączyła tylko dlatego, że jej ojciec został sponsorem ekspedycji (Ewa);
  • młody archeolog, zdeterminowany, aby zaistnieć w świecie naukowym, z pochodzenia Anglik, protestant, na domiar złego zakochany w towarzyszce wyprawy (Rogal);
  • ksiądz, profesor filozofii, pełniący funkcję prorektora do spraw światopoglądowych na Uniwersytecie, pokładający wiarę raczej w instytucji Kościoła, niż w Bogu (Jaxa - sędzia);
  • lokalny przewodnik, muzułmanin, żyjący zgodnie z prawidłami wiary (Qball).
Idea była taka, aby pomiędzy bohaterami graczy dochodziło do tarć na różnych płaszczyznach - religijnej, moralnej, w kwestii dowództwa nad wyprawą - lecz, by jednocześnie byli oni ze sobą na tyle związani, żeby nie rozstać się przy pierwszej kłótni. To ostatnie zapewniała ekspedycja - jej powodzenie w równym stopniu zależało od każdego z członków wyprawy. Na wszelki wypadek, gdyby różnice zdań okazały się nie do przeskoczenia, postać przewodnika była przewidziana jako ta, która zdrowym rozsądkiem będzie temperować pozostałych i w razie dłuższych przestojów popychać fabułę do przodu.

Zdecydowanie większym problemem było wymyślenie NPC-ów tak, aby pasowali do szkicu. Szczególnie, że bohaterowie niezależni to dla mnie zawsze najważniejszy element sesji, a ci proponowani przez szkic nie do końca zgadzali się z moją koncepcją. Najłatwiej poszło z władcą, chcącym przejąć odkrycie bohaterów. Tę funkcję pełnił król kupców, Abdul Zahra, szczęśliwy posiadacz nie tylko największego straganu na bazarze w Jafie, lecz również licznych znajomości wśród kustoszy wszystkich największych muzeów świata - jego intencje względem odkrycia, jakiego miała dokonać drużyna, były jasne. Przeciwwagę dla niego stanowiła emerytowana profesor orientalistyki, Françoise Perret, od lat świadoma istnienia tego, na co mieli natrafić gracze i gotowa chronić to za wszelką cenę. Zahra był gotów - przynajmniej do pewnego momentu - pomagać drużynie, tymczasem pani profesor miała zamiar za wszelką cenę powstrzymać ich przed wyruszeniem z Jafy. Musiała działać, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że szalony pustelnik, mieszkający w pobliżu grobowca nie będzie w stanie obronić go przed członkami ekspedycji. Najbardziej problematyczny okazał się kapłan, oferujący bohaterom pomocną dłoń - ostatecznie taka postać w ogóle nie pojawiła się na sesji, chociaż miałam w zanadrzu bohatera który, od biedy, mógł pełnić tę funkcję. Zamierzałam jednak użyć go tylko, gdyby okazało się, że gracz wcielający się w postać archeologa nie optuje za ujawnieniem odkrycia całemu światu. Wtedy na scenę wkroczyłby dziennikarz, określający się mianem kapłana prawdy, by zapełnić miejsce brakującej frakcji konfliktu.

Pora przejść do najważniejszej kwestii. Odkryciem, na które natrafili gracze nie był, oczywiście, grób Judasza. Przeciwnie, zamiast miejsca pochówku zdrajcy odnaleźli oni doskonale zakonserwowane zwłoki dwójki ludzi, już na pierwszy rzut oka wyglądających na małżeństwo. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że twarz mężczyzny była doskonałym odbiciem tej znanej z Całunu Turyńskiego. Rzecz jasna, gdy tylko bohaterowie zdali sobie sprawę z tego, co ich znalezisko - a przede wszystkim ujawnienie go - oznacza dla kształtu współczesnego świata miał wkroczyć Abdul Zahra wraz z bandą wiernych mu zbirów.

Kiedy wszystko powyższe zostało przełożone na gotowe karty postaci i rozpisane na poszczególne sceny i krótkie notatki o NPC-ach (ledwie zdążyłam) pozostało już tylko poprowadzić sesję oraz mieć nadzieję, że gracze wyczują klimat i pociągną historię w pożądanym kierunku. Na szczęście, moje wyobrażenia okazały się, mniej więcej, zgodne z sesyjną rzeczywistością. Gracze spisali się na medal, odgrywając dokładnie to, co znajdowało się na ich kartach postaci i odpowiednio wykorzystując możliwości, jakie dawała im mechanika. Świetnie wypadła finałowa scena, w której musieli nie tylko zmierzyć się z Abdulem Zahra i jego bandą, lecz również dojść do porozumienia między sobą w kwestii dalszych losów grobowca. Wcale się przy tym ze sobą nie cackali. Każdy robił wszystko, co w jego mocy, żeby postawić na swoim. Największe szczęście w kościach miał gracz prowadzący księdza profesora, więc - jak nietrudno się domyślić - zwłoki zostały spalone, a historia ich odnalezienie nigdy nie wypłynęła na światło dzienne.

Na koniec najważniejsza sprawa: bez zaangażowanych, aktywnych graczy sesja pewnie okazałaby się kompletną klapą, toteż chciałam podziękować całej czwórce, za świetną zabawę i srebrne kości. Dodatkowe podziękowania należą się nimdilowi za wszechstronne wsparcie i postawienie mnie do pionu tuż przed tym, jak zamierzałam zrezygnować.


PS. Ewo, jeżeli przypadkiem czytasz tę notkę, zgłoś się proszę mailowo do organizatorów Grojkonu. Czeka u nich na Ciebie kilka podręczników RPG, muszą jednak dowiedzieć się, na jaki adres je wysłać.


photo credit: Grojkon 2013

15 komentarzy:

  1. Tak z ciekawości - co zrobiłaś a aspektami? Wywaliłaś czy zaimprowizowałaś jakieś bohatyrom?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mechanicznie karty postaci wyglądały mniej więcej tak, jak te bohaterów z Lady Blackbird, klucze, sekrety, cechy i aspekty w połowie wymyślałam, w połowie podbierałam z gotowych bohaterów Lady B.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze - raz jeszcze chciałbym podziękować za świetną sesję.
    Miałem spore obawy czy nie zepsuję pozostałym graczom sesji, jako że grywam bardzo rzadko a do tego grając po raz pierwszy z jakąś ekipą czuję się dosyć niepewnie, heh. Mam jednak nadzieję że nie było tak źle.
    Po drugie - moja postać nieco się rozmijała konceptualnie z moim odgrywaniem, co składam na karb słabej znajomości wschodniej kultury. Tutaj muszę podziękować zarówno Tobie jak i Jaxie za hinty i disclaimery rzucane półgębkiem podczas sesji.
    Po trzecie - chciałem pogratulować Ewie, jeśli to czyta, bo pomimo początkowej nieśmiałości i dającego się odczuć zahukania dałą radę, świetnie w moim odczuciu wpasowując się w rolę młodej arystokratki. Zaś tekstem o nie jednej, a dwóch dodatkowych kościach za pomoc Jaxie w przekonywaniu oficera (bo cycki są dwa :))po prostu mnie zabiła (Jaxę zresztą chyba też).

    Reasumując - sesja była naprawdę dobra, mechanika świetnie IMHO pasowała do klimatu scenariusza (bez kostkologii i szybko) i mam nadzieję jeszcze kiedyś u Ciebie zagrać.

    Pozdrawiam serdecznie
    Qball

    OdpowiedzUsuń
  4. @Qball:
    Cieszę się, że Ci się podobało :)
    Na pewno nic nikomu nie zepsułeś, bez obaw. Co do postaci, z mojego punktu widzenia ważna była szczególnie jej rola moderatora i osoby, wykazującej się zdrowym rozsądkiem - ten ostatni było widać szczególnie w finałowej scenie, kiedy do Twojej postaci natychmiast trafił argument wojen religijnych. Dzięki temu wytworzyły się w zasadzie trzy jasno zdefiniowane frakcje: za ujawnieniem, za dochowaniem tajemnicy, za zdobyciem dla siebie (banda Zahra). Taki mniej więcej efekt chciałam osiągnąć, więc dla mnie bomba. :)

    Ewa, rzeczywiście, świetnie się rozkręciła i należą się jej gratulacje. Zdaje się, że potem grała też inne sesje, więc z pewnością nie zraziłam jej do RPG-ów - całe szczęście. :P

    Co do grania, polecam się na przyszłość - na przykład Polcon.

    OdpowiedzUsuń
  5. Weź Ty się zbierz w sobie i przyjedź na Beboka. Takich ludzi potrzebujemy. Świat takich ludzi potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Piastun:
    Bebok ma moje oddane, duchowe wsparcie, obawiam się jednak, że jest za blisko sesji egzaminacyjnej, żebym mogła na niego przyjechać - już o tym myślałam, dodatkowo skuszona brakiem wiosennego Lajconika :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Sesja nie zając, nie ucieknie. To po pierwsze. Po drugie słyszałem, że jest bardzo zalecane aby sesja letnia zazębiała się z zimową :) To podobno dobrze robi studentom.

    Dodatkowo, specjalnie wybraliśmy termin majowy, aby nikomu nie przeszkodziło to w nauce na egzaminy. 18 i 19 maja to taka piękna data :) Z Krakowa daleko nie macie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się że wyszło mniej więcej według Twoich zamierzeń :)

    Co do gościa odgrywającego Archeologa to chyba na identyfikatorze miał napisane "Rogal".
    Zaś co do Ewy - rzeczywiście grała jeszcze przynajmniej jedną sesję. Widziałem jak z ekipą na 3 piętrze męczyli Wampira Maskaradę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Chętnie zajrzałbym do tego co tam nadbudowałaś do LB. Masz może gdzieś jeszcze notatki czy rozeszły się po sesji?

    OdpowiedzUsuń
  10. @Kuzz:
    Mam wszystko, z tym, że w Krakowie, z teraz jestem w Warszawie. Mogę pokazać, ale pewnie na to będziesz musiał dać mi czas do przyszłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Luzik, nie pali się :)
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny wpis, teraz czekam na cz.3 Ap-ek z sesji ;)

    Pozdrawiam
    Rag

    OdpowiedzUsuń
  13. @Rag:
    Dzięki! Niestety, muszę rozczarować Cię w kwestii AP-ka. Chyba nie potrafię już tego wszystkiego odtworzyć - zresztą, wcale go nie planowałam, bo uważam,że to akurat jest niezbyt ciekawy sposób pisania o RPG-ach. Także następna będzie już chyba banalna relacja z konwentu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda, bardzo lubię czytać AP-ki, bo można się z nich sporo nauczyć w kwestii mistrzowania o ile sa porządnie spisane, a nie wątpię, że Twoj by taki był ;)

    Pozdrawiam
    Rag

    OdpowiedzUsuń

comments